Ktoś buszuje w kuchni – czuć skwierczenie patelki. Śniadanie do łóżka? Hmm nic z tego…
Spakowani parę minut po ósmej wyruszamy w stronę Niemiec. Po drodze tankujemy i przekraczamy most graniczny na Nysie Łużyckiej.
Krótki przejazd o godz. 8.55 parkujemy i wyruszamy szutrową drogą.
Landeskrone to wygasły od 30 milionów lat wulkan. Jego stożek został uformowany poprzez lawę wydobywającą się z wnętrza Ziemi. Landeskrone nie posiada krateru, gdyż lawa, która u dołu szczeliny miała ponad 1000°C, szybko stygła i zmieniała się w pionowe słupy i nigdy w formie płynnej nie docierała na powierzchnię.
Landeskrone znaczy "korona ziemi" i jest najpiękniejszą górą w okolicy Goerlitz. Ze względu na walory przyrodnicze już w 1940 r. został utworzony tu rezerwat przyrody.
Historia tej góry i byłego zamku jest niezwykle bogata, więc wszystkich zainteresowanych odsyłam do Internetu. Sssorry.
W 1863 r. na ruinach zamku miasto wybudowało gospodę. W 1909 doprowadzono gaz, a w 1913 r. wodę. W wyniku pożaru w 1946 r. gospoda doszczętnie spłonęła, pięć lat później została odbudowana. Obecnie na szczycie znajduje się hotel wraz z restauracją i ogólno dostępną wieżą widokową, na którą prowadzą 32 drewniane schody. Widok jest szałowy – uprawne pola i wiatraki po stronie niemieckiej i dymiące kominy elektrociepłowni Turów. Widać jak na dłoni Stóg Izerski – Smrk – Jested.
Tradycyjne foto i wszyscy pobiegli do darmowegoWC, które uzyskało najwyższą notę w toczącym się rankingu. Pozostało nam podejść do wieży Bismarka, którą odsłonięto 18 grudnia 1901 r. i wysłuchać pogawędki kierownika wycieczki.
Odpalamy pojazdy o godz. 10.35 i kierujemy się do Stolpen.
Trasa: 3,17 km 160 m przewyższenia czas przejścia 1,40 h
Ponad godzinny przejazd niemieckimi ekspresówkami i meldujemy się na podzamczu Stolpen. Co tu opisywać to trzeba koniecznie zobaczyć i pobyć dłużej niż my.
Średniowieczny zamek zbudowany z bazaltu i na bazaltowej skale stanowił graniczną twierdzę biskupów miśnieńskich. Największą ciekawostką jest ręcznie wyciosana 84-metrowa studnia.
Za 6 euro kupujemy bilety wstępu i rozpoczynamy szybkie zwiedzanie zamku. Czystość, przestronność i wizualizacja to atuty obiektu. Niektórym udało się obejść zamek dookoła innym w ogródku kawiarnianym wypić piwo.
Z żalem opuszczamy Stolpen i o godz. 13.33 i kierujemy się ku granicy z Czechami.
W miejscowości Jiretin parkujemy na ogromnym bezpłatnym parkingu. Już z niego widać ruiny zamku Tolstejn. Pykamy asfaltem pod sam zamek lub to co niego zostało po szturmie wojsk szwedzkich w 1642 r.
Na szczycie jest platforma widokowa (płatna 20 kśc) z której widać wieżę widokową na Jedlovej a po drugiej stronie Lauche. Łapiemy coś na ząb w gospodzie pod Kocurem i dalej gonić Adama czerwonym szlakiem. 4 osoby wybrały sobie nielegalny skrót przez gołoborze co skończyło się małą kontuzją Agaty (ale twarda była).
Jedlova (774 m)to trzeci pod względem wysokości szczyt w masywie Gór Łużyckich. To dawna kopuła wulkaniczna o stromych zboczach. Na szczycie góry wybudowano w 1891 r. kamienną wieżę widokową o wysokości 23 m, którą uroczyście otwarto 14 września tegoż roku. Niedługo potem otwarto gospodę z noclegami. Tradycyjnie liczymy schody – 96 drewnianych i 21 metalowych.
Wieża płatna 20 kśc. Widoki wspaniałe a po drugiej stronie puszcza oko dominant tej okolicy Klić (759 m). Opuszczamy szczyt „na siagę” wzdłuż wyciągu.
Trasa: 6,77 km 386 m przewyższenia czas przejścia 3,00 h
Jest godz. 18.25 kiedy wyruszamy, by zmierzyć się z górą, która majestatycznie dominuje nad okolicą. Dobra, ale co z naszymi suchymi bułkami na śniadanie, które czekają na nas w "stonce" o kolacji nie wspomnę. Są czereśnie damy radę.
Idziemy czerwonym szlakiem - kto będzie pierwszy na szczycie? Kto zachował najwięcej sił na popołudnie? Zobaczymy. Maszerujemy kamienistą krętą drogą (tzw. szlakiem serpentynowym), wybudowaną w 1893 r. przez członków towarzystwa alpejskiego z Novego Boru. Agata włączyła dopalacze (musiała dojeść tych czereśni na dole) i poszła jak przeciąg, mnie łapie kryzys (czuję, że odpływam).
Potrzebuję paliwa - paliwa !!! Janek ratuje mnie krówką z wodociągów, a Mirek daje połowę batona bananowego. Jest dobrze – wracam do życia. Poniżej 30 minut tyle potrzebowała Agatka by zdobyć Klicia.
Rozległy skałkowaty szczyt z super widokami i hulającym wiatrem przywitał pozostałych zdobywców. Jest książka wpisów – szybkie foto i schodzimy.
Trasa: 4,43 km 289 m przewyższenia czas przejścia 1,25 h
Za kwadrans dziewiąta wkraczamy do ulubionego sklepu. Bułki są takie jak zwykle ale są i coś do nich jeszcze.
Kolacja podana na tarasie o godz. 22. Dziś ryż z mięsem i warzywami na ostro (w dużych porcjach) z białym półwytrawnym winem ( kieliszków niestety brak).