kontur (2 kB)

Piątek 11  lipca – dzień 7

Linia

Już pora wstać, ale jak to zrobić, żeby nikogo nie obudzić? Nierealne, nawet stąpając na paluszkach podłoga skrzypi niemiłosiernie (jak to w starym domu).W łazience ciepła woda jest zaledwie letnia no cóż ekologia (ogrzewanie bateriami słonecznymi) a słońce jeszcze śpi.

W kuchni znowu gotują się jaja (będą bączki). Poranna wycieczka do wiejskiego sklepu udana i niektórzy mają świeże bułki na śniadanie.

Cały obiekt zachwyca, komfortowo urządzona kuchnia, romantyczna jadalnia z kominkiem, pokoje, które zachowały alpejski styl. Dom położony na wzniesieniu z widokiem na zamek Chojnik, zbiornik wodny Sosnówka i Karkonosze – rewelacja. O ogrodzie nie wspomnę.

Dziś nikt nie gotuje – zaproszenie mamy do smażalni na pstrąga.

Ociągamy się z wyjazdem więc siedzę sobie pod pergolą i myślę, że sobotni grill to dobry pomysł.

Predni Żaly (1019 m)   Karkonosze

Pokonujemy drogę stu zakrętów i czerwonym szlakiem udajemy się na szczyt. Po drodze przypatrujemy się pracy pracowników leśnych wyciągających przy pomocy koni ścięte drzewa na skraj drogi. Na szczycie trwa okupacja pieczątki przy wieży widokowej.

1 (28 kB)

Już w 1836 r. zbudowano drewnianą wieżę widokową, którą z czasem przysłoniły drzewa. Obecną 18 metrową kamienną wieżę oddano uroczyście do użytkowania 7 września 1892 r. Liczba schodów do pokonania 89 (czynna od godz. 10 do 17 wstęp 30 kśc). Dwa lata wcześniej postawiono restaurację z werandą (obecna z 2009 r. to replika oryginalnego domu turystycznego).


2 (12 kB) 3 (35 kB)









Mirek rzuca hasło (może być teraz) by krokiem Rumcajsa upamiętnić nasz pobyt przy wieży zbiorową fotografią.


Trasa: 3,72 km    186 m przewyższenia    czas przejścia 1,20 h

Cerna Hora (1299 m)   Karkonosze

Na ogromnym parkingu (Janskie Łaźnie) za opłatą 60 kśc. parkujemy nasze bryki. Czeka nas przejazd kolejką gondolową "Cernohorski Express" za jedyne 180 kśc. Jedziemy z prędkością 15 km/h i pokonujemy 500m przewyższenia (z dzienniczka pana Janka). Bułki pojechały 4 (26 kB)wcześniej. Przed nami w wagoniku jadą kolobieżki (kolo – rower) czyli rowery, którymi można zjechać ze szczytu. 5 (19 kB)

Podbijamy się w kasie biletowej wieży, która stoi niedaleko stacji końcowej kolejki. Wybudowana w 1998 r. o konstrukcji stalowej z wykorzystaniem jednej z podpór starej kolejki linowej. Ma 21m wysokości i do pokonania jest 106 schodów.6 (26 kB)



My jednak udajemy się na szczyt, gdzie króluje ogromna wieża telekomunikacyjna w formie odwróconego lejka o wysokości 78 metrów wybudowana w 1978 r. Pod tą wieżą właśnie robimy sobie pamiątkowe foto. Jest tam też ciekawy pomnik kobiety z dzieckiem ale nikt chyba nie wpadł na to co autor miał na myśli dopóki nie przeczytaliśmy opisu. Opuszczamy wierzchołek (kurs co pół godziny góra/dół) i udajemy się na zakupy, ponieważ dziś jesteśmy ostatni raz w Czechach.

Dvorsky Les (1033 m)  Karkonosze

Marsov to miejscowość, w której dokonujemy niezbędnych zakupów i wyruszamy żółtym szlakiem w stronę schroniska ostro pod górkę. Rychorska Bouda czynna jest tylko do godziny 16 więc mamy 15 minut na jakiekolwiek zamówienie o pieczątce nie wspomnę.

7 (20 kB)

Na zewnątrz w popołudniowym słoneczku i przy leciutkim wiaterku wcinamy wygniecione buły. Gospodarz z założonymi rękami patrzy czy mu szklanica nie ucieka (minęła 16). My też umykamy do oddalonego o około 30 min szczytu DVORSKY LES. W międzyczasie udzielamy pomocy Agacie, której nagle powiększył się migdał (nie chciała pokazać).8 (38 kB)

Gonimy Marka, szczyt nieoznakowany, ale jest tabliczka ścieżki edukacyjnej z nazwą szczytu przy której się fotografujemy. Odwrót tą samą drogą, tylko na chwilę przystajemy by zaglądnąć do przydrożnego bunkra.




Trasa: 11,6 km    453 m przewyższenia    czas przejścia 1,20 h

Odjeżdżamy o godz. 17:45 i kierujemy się ku granicy czesko-polskiej. Dziś objechaliśmy Karkonosze dookoła zaczynając z Przełęczy Jakuszyckiej a kończąc na Przełęczy Okraj.

Mkniemy do Sosnówki już bez przeszkód, a rybka czeka. Przystajemy by spojrzeć na godziny otwarcia smażalni i wielka konsternacja – zamykają za pół godziny (nawet świeżych skarpet nie założymy). Zapanował chaos. Z opresji wybawia nas Mirek, który trzymając argument w ręce przemówił – Jaki macie problem? brudnymi rękami bułki jecie a ryby nie chcecie zjeść ! – wjeżdżać na parking. Jeszcze trwały pochlipywania, że tak nie miało być, a już pani zza lady pyta co państwo zamawiacie? Rybę proszę.

Oferta bogata – wszyscy mieli zamówić pstrąga, a tu okoń nilowy, sandacz, dorsz i inne pyszności.
Rozsiedliśmy się nad wodą w towarzystwie pląsających w stawie karpi (dziś miały szczęście bo nikt karpia nie zamówił). No dobre to było po całym dniu i nawet humory się poprawiły. Obsługa zaczęła się nerwowo kręcić, to my też kończymy kolację i wracamy "na chatę".

9 (27 kB)

Wieczór spędziliśmy na wspomnieniach i planach na przyszły rok. Agatka spoglądała spod oka czy wszystko pod kontrolą zaczytując się historią naszego tyrolskiego domu.

Ps.
Kto ma? Cholinex – Neo-angin – to cukierki, które cieszyły wieczorem największym wzięciem.

Powrót

copyright