kontur (2 kB)

mops (31 kB)

1 Ogólnopolski Rajd Pracowników Pomocy Społecznej
w Beskidzie Żywieckim

04 - 07 czerwca 2014 r.

Na rajdzie

Szczęśliwej drogi, już czas…

Słowa tej piosenki stały się motywem przewodnim Pierwszego Ogólnopolskiego Rajdu Pracowników Pomocy Społecznej, zorganizowanym przez Koło PTTK MOPS w Krakowie działające przy Miejsko – Hutniczym Oddziale PTTK. Bynajmniej nie należy rozumieć ich dosłownie. Z każdym przebytym górzystym kilometrem, w skwarze, z ciężkim bagażem na plecach, obrastały w coraz to nowe sensy. Podobnie jak ciała uczestników powolnie pęczniały, obrzmiewały, nabierały znaczeń… naznaczeń.

Rajd był pieszy, czterodniowy( 4–7 czerwca). Pierwszy dzień – siedem godzin, drugi dzień – osiem godzin, trzeci dzień – cały dzień, ostatni dzień – zejście. Wiódł Beskidem Żywieckim od Korbielowa do Zwardonia. Wzięli w nim udział pracownicy MOPS-u z Gdańska, Zabrza, Szamotuł, Mińska Mazowieckiego, Brwinowa, Michałowic, Warszawy i Krakowa. Razem około 30 osób – zdecydowana przewaga kobiet (tylko sześcioro rodzynków). Chyba nieźle odzwierciedla to statystyczne proporcje płci w tym zawodzie.

Pracownik socjalny odznacza się wielką dozą poczucia humoru. Cóż, można się było zdecydować na lżejszą formę integracyjnego wypoczynku, a nie totalną wyrypę(wahania od 900 do 1557 m npm) z plecakiem. A własne jedzenie trzeba było wnieść, bo koszt trzech posiłków dziennie w schroniskach z pewnością pochłonąłby niedźwiedzią część miesięcznej pensji.

Pracownik socjalny odznacza się także dużym zmysłem praktycznym (również – jak humor – niezbędnym w tej pracy). Cena wycieczki – z Krakowa – to 170 złotych.

Zmysł filozoficzny pracownika socjalnego objawił się w trakcie wyprawy (szkoda, że nie zapisywaliśmy tych wszystkich złotych myśli – zostaną tylko fotografie). I być może w ten sposób najbardziej wypełnił się cel przedsięwzięcia – wymiana doświadczeń, porozumienie, umocnienie, plany na przyszłość, pomysły zmian.

I regeneracja. Remont samego siebie.

Pracownicy socjalni nareszcie, ad extremum, zdobywali inne szczyty niż te, co w pracy na co dzień. Bo normalnie wznoszą się na wyżyny cierpliwości, empatii, wyrozumiałości, opanowania, samokontroli. Oraz gniewu, bezsilności i wkurzenia też. A tutaj – Pilsko, Rysianka, Rycerzowa, Przegibek, Krawców Wierch. Bywały chwile zwątpienia, momenty trudne i nęcące pomysły radykalnej zmiany zaplanowanej trasy. Jednak obyło się bez korekty (tylko jedna skręcona nieszczęśliwie kostka musiała z interwencją GOPR-u zejść na stały ląd). Przydała się, oj, przydała – wyćwiczona regularnym treningiem, do bólu, w pracy – wytrwałość, niestrudzoność, konsekwencja i upór.

Zakończenie rajdu było tylko z pozoru skromne – ognisko, kiełbasa, gitara i śpiew. Jednak rozdawanie dyplomów przypominało rozdawanie Oskarów. Gwiazdy zamiast jupiterów. Dryg i inwencja uczestników. Nerw pomysłodawców-twórców Katarzyny Kadeli i Sabiny Korbiel. Kunszt przedstawiciela Zarządu w osobie Pana Macieja Stokaluka. Wielka Gala na Wielkiej Raczy. Stroje wieczorowe (wszyscy wykąpani, już pachnący, nowonarodzeni – a jeszcze przed chwilą myśleliśmy, że będziemy umierać). Tańce.

I wydawało się, że jutro to już będzie tylko z górki… Jeżeli ktoś miał kiedyś okazję schodzić z Wielkiej Raczy do Zwardonia, to wie, co to za zejście!

P.S. Pisząca te słowa nie jest pracownikiem socjalnym, ale była uczestnikiem rajdu. I chciałaby dodać, że czuje się zaszczycona, iż mogła spędzić te parę dni w towarzystwie wyjątkowych ludzi. Którzy – wiem, że brzmi to wręcz niewiarygodnie – traktują swoją pracę… poważnie, z powołaniem.

Szapo ba!
Izabela Chojancka

rajd02 (81 kB)
Relacja fotograficzna
copyright