kontur (2 kB)
ukraina02 (108 kB)

Ukraina - Karpaty Wschodnie

Ścieżkami Gorganów i Świdowca

w dniach 08 - 15.09.2017

Linia

Korona Beskidów

Korona Beskidów jest odznaką turystyczną, ustanowioną w 2012 roku. Jest przyznawana za zdobycie 27 szczytów pasm Beskidów położonych na terenie Czech, Słowacji, Polski i Ukrainy. Potwierdzenie zdobycia szczytu dokumentuje się w formie odcisku pieczęci obiektów turystycznych znajdujących się w pobliżu wierzchołka lub potwierdzenia przodownika/przewodnika turystyki górskiej obecnego na wycieczce, w specjalnej książeczce, której dystrybutorem jest Hutniczo-Miejski Oddział PTTK w Krakowie.

Więcej informacji w regulaminie na stronie: www.pttkhts.hg.pl/odznaki/kb.html

Linia ukraina00 (130 kB)

PROGRAM

Dzień 1 - 08.09.2017 piątek
godz. 21:00 wyjazd z Krakowa
Przejazd na trasie Kraków – Schodnica

Dzień 2 - 09.09.2017 sobota

Wycieczka górska w Beskidach Brzeżnych: Schodnica – Ciuchowy Dział (942 m) – Zamek Tustań – Urycz – Schodnica
(czas przejścia ok. 8 godz. 500m przewyższenia szlak zolty (1 kB) ).

Ciuchowy Dział – 942 m jest najwyższym szczytem w Beskidach Brzeżnych i należy do Korony Beskidów. Nad wsią Urycz górują ruiny Zamku Tustań.

ukraina01 (35 kB)

Dzień 3 - 10.09.2017 niedziela

Śniadanie.
Wycieczka górska w Gorganach: Stara Huta – Ihrovets (1804m) – Vysoka (1803 m) – połonina Serednia – Stara Huta. (czas przejścia około 10 godzin, 1280 m przewyższenia, szlak czarny (0 kB) czerwony (0 kB) niebieski (0 kB) ).
Obiadokolacja, nocleg

Dzień 4 - 11.09.2017 poniedziałek

Śniadanie.
Przejazd marszrutką do Meżeryków.
Wycieczka na najwyższy szczyt Gorganów.
Meżeryki – Mała Sywula (1818 m) – Sywula (1836 m) – Polana Ruszczyna – Meżeryki (czas przejścia około 10 godzin, 1150 m przewyższenia, szlak czarny (0 kB) czerwony (0 kB) zolty (1 kB) )

Sywula – 1836 m jest najwyższym szczytem w Gorganach i należy do Korony Beskidów.

ukraina02 (40 kB)

Powrót marszrutką do Starej Huty.
Obiadokolacja, nocleg.

Dzień 5 - 12.09.2017 wtorek

Śniadanie – przejazd do Jaremcze.
Zamek w Pniowie, Skały Dowbusza, wodospad Probij.
Przejazd do Polanicy.
Zakwaterowanie, obiadokolacja, nocleg.

Dzień 6 - 13.09.2017 środa

Śniadanie. Przejazd z Polanicy do Kwasów.
Wycieczka górska w Świdowcu.
Kwasy – Bliźnica (1883 m) – Jezioro Ivor – Drahobrat – Jasinia (czas przejścia 11 godzin 1400m przewyższenia, szlak czerwony (0 kB), bez znaków i zielony (0 kB) )
Bliźnica – 1883 m jest najwyższym szczytem Świdowca i należy do Korony Beskidów.
Powrót do Polanicy,
obiadokolacja, nocleg.

Dzień 7 - 14.09.2017 czwartek

Śniadanie.
Wycieczka górska w Czarnohorze lub Gorganach.
Obiadokolacja, nocleg

Dzień 8 - 15.09.2017 piątek

Śniadanie – wyjazd do Krakowa.
W drodze postój w Drohobyczu.

ukraina01 (126 kB)

Ukraina - 2017

Piątek - 08.09.2017 r.

Jeździmy z Oddziałem w różne świata strony,
Dziś na Ukrainę, po szczyty do Korony.
Ruszamy jak zwykle, w piątek, późno w nocy,
Chyba dziś na trasie, nic nas nie zaskoczy.
Trasa - Tarnów, Sanok - to jest linia cienka,
Prosto do przejścia granicznego - Krościenka.
Gdy już polska ziemię, prawie opuszczamy,
Niebezpieczne zdarzenie, na drodze mamy.
Z ciemności, w światła, wyskakuje zwierzę hoże,
Duży jeleń, co ma ogromne poroże.
Grzesiek wyhamował, zawału dostał chyba,
Byłby koniec wycieczki i rozbita szyba.
(Zdarzenie zaskoczyło wszystkich niesłychanie,
Czyżby jeleń już ciągnął, z Mikołajem sanie?)
Dalej już spokojnie jedziemy do granicy,
Pan pogranicznik, paszporty sobie życzy.
Gienek spogląda w swoje podróżne papiery,
Ma być czterdziestu pięciu, jest czterdzieści cztery.
Z tym pogranicznikiem, była scysja mała,
Bo liczba turystów mu się nie zgadzała.
Potem w nocy, mijamy „polskie” miasta rozliczne,
Od czasu, do czasu są postoje techniczne.
W nocy dosyć chłodno, toteż z zimna drżymy,
Lecz o siódmej godzinie, Schodnicę widzimy.

Sobota - 09.09.2017 r.

Wszyscy z auta wychodzą, tu się przebieramy,
Dzisiaj krótką trasę przecież odbywamy.
Trzeba iść za potrzeba, o tym dobrze wie się,
Na turystów toaleta, czeka … w lesie!
Startujemy żółtym, wioska, potem rola,
Gdzieś po trzech kwadransach, są naftowe pola.
Dwie na trzy „kiwajki”, normalnie pracują,
Dla ukraińskich nafciarzy, ropę pompują.
Obok tych „kiwajek”, drogą przechodzimy,
Na Ciuchowym Dziale już wieżę widzimy.
Znowu trzy kwadranse, jesteśmy na szczycie,
Szczyt niestety. nie oznaczono należycie …
Gienek z tabliczkami, na szczyty się wspina,
Dzisiaj jest zmęczony, tabliczek zapomina.
Na Ciuchowym Dziale, zdjęć kilka robimy,
Po kilku minutach, na „fejsie” je widzimy.
Powrót inną trasą, Gienek tu ma racje,
Trzeba pooglądać, kamienne formacje.
Małymi grupkami w te skały idziemy,
Jest stromo i wąsko, wiec się nie miniemy.
Teraz do wioski Urycz trasą dążymy,
Po drodze zamek Tustań odwiedzimy.
To drewniany zamek na szpiczastej skale,
Z makiety widać, wyglądał doskonale.
I spełniał swe zadanie, turysto - kolego,
DopilnowywaŁ z góry, traktu solnego.
Ten zamek nad traktem wyraźnie góruje,
Jako polski zamek - Długosz go opisuje.
Wygląd tego zamku, historia - to ciekawe,
Lecz schodzimy w podegrodzie, trzeba wypić kawę.
Tu również wspaniałe szaszłyki zjadamy,
Przy kawie i piwku, chwilę wypoczywamy.
Potem szybciutko do wioski Urycz zmierzamy,
Cerkiew Mikołaja z daleka oglądamy.
Niektórzy w autobusie ściągają już buty,
Jedziemy do ośrodka, do Starej Huty.
Po trzech godzinach wreszcie dojeżdżamy,
„Zachwycającą” kolację dzisiaj zjadamy!
Filet, trochę kaszy, ogórka kiszonego,
Kromka chleba z „masłem”, herbata do tego …
Jedzenie marniutkie,jest trochę gderania,
Lecz wszyscy zmęczeni, idą już do spania.

Niedziela - 10.09.2017 r.

Dzisiaj mała grupa,rzec można „mniej zdrowa”,
Wybiera się na spacer, do Stanisławowa.
Transport prywatnym busem sobie nagrywamy,
W południe do Stanisławowa docieramy.
Najpierw tutejsze targowiska odwiedzamy,
Bo trochę hrywien, do stracenia mamy.
Na tych bazarach mało co ukraińskiego,
Jak w całym świecie, dużo towary chińskiego.
Dlatego dzisiaj mało co kupujemy,
Centrum i starówkę zwiedzać idziemy.
Stanisławów - Potocki Andrzej założył,
Syn zginął pod Wiedniem,ojciec hołd mu złożył!
Miasto tolerancji - takie było zdanie,
Osobnych wójtów mieli - Polacy, Ormianie.
Kościół, cerkiew, synagogę turysta widzi,
Bo osobny kahał mieli również Żydzi.
Rządzili Polacy, przyszła też Rassija,
A potem Habsburgów była Galicjia.
Na darmo nie poszła krew, żołnierska praca,
Bo po I wojnie, miasto do nas wraca.
Teraz podam info - nie, nie piłem wino,
Tu, na ziemiach polskich, było pierwsze kino!
Kolegiatę Marii Panny podziwiamy,
Potem na wieżę ratuszowa się wspinamy.
Stąd jest wspaniały widok, to przecież rzecz jasna,
Podziwiamy całą panoramę miasta.
Każdy Polak w tym mieście to miejsce zaszczyca,
Odwiedzamy plac, z pomnikiem Mickiewicza.
Na koniec „knajpę” Stary Dwór odwiedzamy,
Barszcz ukraiński jemy, wódkę wypijamy.
Po tym samogonie, każdy ledwo dyszy,
A w busie niestety, nie ma „aer condition”.
„Na dziś koniec wycieczki!” - powiedziała Ula,
Jutro do zdobycia, czeka nas Sywula.
Grupa zasadnicza, co czuje się „spoko”,
Idzie na Ihrovets i górę Wysoką.
Ta grupa wspinaczy, to „naród” mocarny,
Na Ihrovets powiedzie ich dzisiaj szlak czarny.
Bardzo strome wejście i mnóstwo kamieni,
Będzie bardzo trudno, jak nic się nie zmieni.
To całe podejście trwało cztery godziny,
Na szczycie turystom, poprawiły się miny.
Ci co już na szczycie postawili stopy,
Z pierwszej wojny światowej, dojrzeli okopy.
A teraz czerwonym. szybko, jednym „skokiem”,
Cała grupa dochodzi, do góry Wysokiej.
Na Połoninie Seredniej oni spotkali,
Kolegów, co z przeciwnej strony, się wspinali.
Chcą oni na Wysokiej dzisiaj przenocować,
Aby na Sywulę, z dołu nie wędrować.
Teraz będzie zejście - trudne - „O mój Boże!”
Ci, co tutaj byli, mówią o hard corze.
Chociaż trudne zejście, lecz cieszy człowieka,
Na niebieskim szlaku, jednak trudność czeka.
Bo aż z dziesięć razy, rzekę przekraczamy,
By się nie wykąpać, wszyscy uważamy.
Nasza Kasia – blondynka, tu przygodę miała,
Na kamieniach, przy zejściu, trzy razy leżała!
Jedenaście godzin, uwierają buty,
Nareszcie schodzimy już, do Starej Huty.
Po takiej wędrówce, każdy trochę „zdycho”,
Toteż po kolacji, w hotelu jest cicho …

Poniedziałek - 11.09.2017 r.

Dzisiejszy dzień, od dawna jest zaplanowany,
Naszym celem są dzikie góry - Gorgany.
„Ich nazwa skąd pochodzi?” - przecież to proste,
Od dużych kamieni, pokrytych porostem.
I aby turyści mieli lepsze wyniki,
Wyjdziemy do góry, z miejsca Meżeryki.
Ale jakże się dostać na te Meżeryki?
W tym celu wynajęto auta - gruzawiki.
Patrzymy na te auta i wrażenie jakie?
Rewelacja! Wejście po drabinie na pakę …
Bo tych gruzawików już dawno minął czas,
Te auta to Ził z paką i busik UAZ.
Ci co wsiedli do busa, to byli szczęśliwi,
Do casu … Komorę gazowa przeżyli!
Bo w busiku było fest inhalowanie,
Spalin, etyliny przez wszystkich wdychanie.
Do Ziła po drabinie, inni się wspinali,
Siedzieli na ławkach, tlenem oddychali.
Może trochę wiało, była atrakcja mała,
Przy wjeździe pod górę, ławka się zsuwała.
Kierowcy wspaniali - byliśmy w zachwycie,
Jazdę tą, zapamiętamy na całe życie!
Ził - duży, szeroki parł prosto do góry,
UAZ - fantazyjne wyczyniał figury.
W busie padło hasło::Może jakieś śpiewanie?”
Zaśpiewaliśmy „U drzwi Twoich, stoję Panie … „
Po sześciu kwadransach, wreszcie dojeżdżamy,
Z Meżeryk, żółtym szlakiem, do góry ruszamy.
(Muszę tu się przyznać, teren mi nie znany,
Dzikie w Ukrainie, są góry Gorgany.)
Idziemy wśród lasów, niespodziankę mamy,
Co chwile, rzekę Bystricę przekraczamy.
Wspinaczka do góry - „hodina, połowina „,
Nareszcie rozległa hala - Polana Ruszczyna.
Pośród torfowiska trochę wody wycieka,
Tu swój początek bierze - Bystrica, rzeka.
Obok Polany, Skały Piekło odwiedzamy,
Wspaniałe widoki, tutaj podziwiamy.
Powyżej polany, dziesięć minut, blisko,
Są ruiny - polskie przedwojenne schronisko.
Do tego schroniska, czerwonym docieramy,
Czterysta przewyższenia jeszcze pokonamy.
Jest kosodrzewina i ogromne głazy,
Przez Mała Sywulę, przejdziemy dwa razy.
Cieszy się Mirek, Waldek a najbardziej Ula,
Została Bliznica. Zdobyta Sywula!
Przepiękne widoki z Sywuli widzimy,
A po pół godzinie, już na dół schodzimy.
Czarnym szlakiem idziemy, z niezbyt pewną miną,
Osuwiskiem kamieni i kosodrzewiną.
Na początku drogę wskazywały kopczyki,
Potem znaki na drzewach i są Meżeryki.
Zjazd gruzowikami, znów był hard corowy,
W UAZ-ie spaliny waliły do głowy.
A na pace w Zile, to nadkomplet mieli,
Na szoferce „goście”, jak w Indiach siedzieli.
Ta szalona droga, jeszcze w oczach żywa,
Na koniec w „mahazinie”, wypijemy piwa.

Wtorek - 12.09.2017 r.

Kto chce niech wsiada, nie ma wcale przymusu!
Pakujemy bagaże do autobusu.
Dzisiaj miejsce zakwaterowania zmieniamy,
Do Polanicy ( jakiejś tam ), się przemieszczamy.
Marek mówi: „Ja Was dzisiaj nie zameczę.”
Jedziemy do „polskiej” miejscowości - Jaremcze.
W drodze obserwujemy stado wypasanych krów,
Pierwszy do zwiedzania, będzie dziś zamek Pniów.
Droga dojazdowa, jest właśnie w przebudowie,
Jak po niej się jeździ, Grzesiek wam opowie.
Każdy się szykuje, że zamek pozwiedza,
Lecz cóż to? Tragedia! Rower nas wyprzedza …
Podejście do ruin - droga płaska, łatwa,
Zamek wybudował, stolnik Kuropatwa.
Marek daje info - to coś ciekawego,
Zamek nie zdobyty przez Turków, Chmielnickiego.
Ruiny rozkradzione, to „niczyje” mienie,
Dlatego obiekt sprawia tak przykre wrażenie.
Koniec zwiedzania, więc do auta wracamy,
Tego samego rowerzystę spotykamy.
Jedziemy do Jaremczy, tam tak szalejemy,
Na miejscowym targu, badziewie kupujemy.
I cóż tam było: skarpety, kapy na łóżka,
Ikony, magnitki, babka i dieduszka.
Syropy, miody, grzyby suszone, zioła,
Co tam jeszcze było, nikt spamiętać, nie zdoła.
Dobre są zakupy, więc i samopoczucie,
Idziemy nad wodospad Priboj, na Prucie.
I znów po drodze są przeróżne kiermasze,
One solidnie drenują, kieszenie nasze.
Wreszcie do autobusu docieramy,
Zakupione prezenty, do środka wkładamy.
A teraz cała nasza ekipa wyrusza,
Za szlakiem zielonym, na Skały Dowbusza.
Dwa kilometry trasy, szybko przechodzimy,
Kamień Dowbusza - formacje skalne - widzimy.
Nie taka to znów atrakcja, szybko wracamy,
Tu kolejne kramy, do zakupów mamy.
I znowu: nalewki, dla dzieci ubranka,
Z kory „Kałgonu”, na impotencje mieszanka.
Czasu już jest mało, wiec ruszamy żywo,
Ażeby w „Kolibie”, wypić jeszcze piwo.
Grzesiek to kierowca, dobrze już nam znany,
Wiezie nas, do Popowiczowskiej Polany.
Duzo czasu, do kolacyjnej porcji zupy,
Dlatego znowu ruszamy na zakupy.
Czy to nie zboczenie, no powiedzcie sami,
Kasia chce mieć zdjęcie, na ławce z „żulami”.
I czy ta ekipa jest tak bardzo chora,
W aptekach zabrakło już maści Timora.
Wszyscy na kolacji wygodnie się rozsiedli,
I powstać nie mogli … Wreszcie się najedli …

Środa - 13.09.2017 r.

Rano nie ma prądu, lecz pracuje główka,
W kąpieli przydatna jest dzisiaj czołówka.
Śniadanie przeobfite, wiec wszystkich zachwyca,
Cel wędrówki dzisiaj, w Świdowcu - Bliznica.
Wymarsz ma być z Kwasów, lecz trochę się zmienia,
Bardzo liczna grupa, wyruszy z Jasinia.
(Nie trzeba „wyważać, otwartych na oścież krat.. „ )
Grupa z Jasinia jedzie, w górę, na Drahobrat.
Wszyscy mamy tutaj zboczone nawyki,
Do jazdy na Drahobrat, będą gruzowiki …
Wyjazd gruzowiskiem, każdy znów zalicza,
To już nie sensacja, bardzo nie zachwyca.
Ze dziś będzie ładnie, była rano zgoda,
Wielkiego psikusa, sprawiła pogoda.
Już na Drahobracie było zimno, lało,
A jeszcze niemożliwie, silnym wiatrem wiało.
Nasza grupa liczna, większość to dziewczyny,
Wiatr tak strasznie wieje, zrywa peleryny.
Każdy z problemem, jak może sobie radzi,
Droga wzdłuż wyciągu, w górę nas prowadzi.
Wszyscy dobrze ubrani, więc nie zaskoczeni,
Po paru minutach, do cna przemoczeni.
Grupa idzie „twardo”, grupa jest mocarna,
Tak, gdzieś po godzinie, zdobywa Żandarma.
Znowu marsz do góry, dwieście przewyższenia,
Pogoda złośliwie, na gorsze się zmienia.
Ci co bez rękawic, do góry wędrują,
Już po trzech kwadransach, palców swych nie czują.
Jestem przemoczony, z zimna wprost „skowyczę”,
Ale ostatecznie, zdobywam Bliznicę!
Mirek, Ula, Waldek - jeśli ktoś zapyta?
To mogą zakrzyknąć: „Korona zdobyta!”
Mają po szampanie, zdobywcy Korony,
Lecz go nie otworzą, bo szampan zmrożony.
Stojąc na Bliznicy, mocno z zimna drżymy,
Przez wredną pogodę, mało zdjęć robimy.
Szczyt już zaliczony, nie ma na co czekać,
Trzeba jak najszybciej, z Bliznicy uciekać.
Szybkie zejście ze szczytu przynosi wyniki,
Na Drahobracie czekają już gruzowiki.
Szybciutko nimi do Jasienia zjeżdżamy,
Stąd pół godziny, do Polanicy mamy.
Grupa z Kwasów, w gorszej sytuacji była,
Tysiąc przewyższenia, pogoda niemiła.
Też lało, wiało, biło igiełkami lodu,
Zdobyli Bliznicę - nie sprawili zawodu.
W tej grupie również turyści byli,
Danusia i Grzesiek - Koronę zdobyli.
Oni pieszo, długą trasę zaliczyli,
Późno, lecz z grzybami, do ośrodka wrócili.
Wieczorem była impra, na gitarze granie,
Zdobywców Korony - u k o r o n o w a n i e!
Koleżanka Jasia, tak się postarała,
Dla wszystkich zdobywców, korony wykonała.
( Dla Darka informacja: „Nie rwał z głowy włosów,
Krasicki znalazł sposób, na Kłosowska z Kłosów! „)
Cała uroczystość bardzo miła była,
Przyszła późna pora, więc się zakończyła.

Czwartek - 14.09.2017 r.

Dzisiaj duza grupa, która dobrze się czuje,
W Czarnohorze, na Howerle maszeruje.
Ci goście, co po Bliznicy odpoczywają,
Czas mają, wiec dzisiaj Bukovel zwiedzają.
Bukovel, to takie większe Zakopane,
Które, zima ma możliwości niesłychane.
Mają przecież tutaj klimat bardzo zdrowy,
Pięć tysięcy aut - parking samochodowy!
Są wyciągi, hotele - lecz nie dali rady,
W dwa osiemnastym roku zrobić olimpiady.
Dwie godzinki po Bukovelu spacerujemy,
Na suveniry, ostatni grosz wydajemy.
Potem poboczem do Poljanicy wracamy,
W okolicznych lasach, prawdziwki zbieramy.
W pokoju, choć dzień, „nocne” Polaków rozmowy,
Każdy z kolegów, wspomina czas wojskowy …
(Grał w filmie SS-mana … Magazynier stary,
Kiedy go zobaczył … do dzisiaj ma koszmary!)
Dla grupy, marszruta zaplanowana taka,
Idą na Howerle, z bliskiego Zaroślaka.
Kiedy z Zaroslaka, odejdziesz w bok ciut, ciut,
To trafisz na miejsce, gdzie swe źródła ma Prut.
Potem drzew korzenie i kamienie duże,
Widoczny z daleka, jest obelisk na górze.
( Kolega Mirek dokładnie mi tłumaczy,
Co od dzisiaj, nazwa góry - Howerla znaczy:
„Rano było zimno, kto z zimna skowyczał,
Wspinając się pod górę - „O howerla! „ - krzyczał.”
Przyznam, ze tłumaczenie jemu udało się!
Howerla, to dziewczę, zakochane w Petrosie …)
Różnymi trasami, na Howerle się wspięli,
Zielony lub niebieski, do wyboru mieli.
Kiedy szli do góry, było zimno i wiało,
Wczorajszą wspinaczkę, to im przypomniało.
Było bardzo zimno, mgła schodziła ze stoków,
Brak było niestety, na Howerli widoków.
Lecz przyszła dla turystów chwila bardzo miła,
Piękna panorama z Howerli się odkryła.
Wszyscy się cieszyli, jak te małe dzieci,
Są piękne widoki i słoneczko świeci!
Na grano Czarnohory, pierwszy to był Breskuł,
Potem dalej Dancerz i na końcu Turkuł.
Teraz żółtym na dół, gdzie sławą okryte,
Znajduje się jeziorko - Niesamowite.
Kto się w nim okąpie - tak legenda głosi,
Niestety nieszczęście, do domu zanosi …
Dlatego na kąpiel ochoty nie mamy,
Żółtym do Zaroślaka, szybciutko zmierzamy.
Dzisiaj na nas czeka jeszcze pakowanie,
A to po wycieczce, przecież trudne zadanie.
Nie od dzisiaj bowiem, jest to problem wielki,
Jak między brudami, pochować butelki?
I zawsze przy powrocie, tak to jakoś bywa,
Że, zamiast ubywać, pakunków przybywa …

Piątek - 15.09.2017 r.

Jeszcze z nieba do końca nie zniknęły gwiazdy,
My już szykujemy się, do powrotnej jazdy.
Monotonna jazda, wiec czas szybko mija,
Przejeżdżamy Jaremcze, wjeżdżamy do Stryja.
Potem dwugodzinny postój mamy,
Stare „polskie” miasto - Drohobycz - zwiedzamy.
Od wieków w Drohobyczu, zawsze, sól warzono,
Prace ta robiło, żupników włoskich grono.
Miasto, od dawien dawna, słynęło solankami,
Herb miasta, to główki soli, zwane topkami.
„Łan” - to była w mieście, żydowska „zona”,
Od dawna znają w świecie - Schulza Brunona.
Przez Kozaków, Tatarów - Drohobycz łupiony,
Po II wojnie, powrócił do Korony.
Zaczyna się po Drohobyczu, zwiedzania tura,
Pierwszą oglądamy cerkiew Świętego Jura.
Potem kolejna cerkiew, atrakcję mamy,
Spadające z drzewa, kasztany zbieramy.
Przez rozkopane ulice wiedzie droga,
Tam, gdzie w „zonie” stoi, zielona synagoga.
(Od niedawna synagogę restaurują,
Widać, że władze, pieniędzy nie żałują.)
W Rynku, je cała nasza grupa, jem i ja,
Niedaleko Kościoła Świętego Bartłomieja.
A potem, tak cała grupa sobie życzy,
Jedziemy przez Sambor, w kierunku granicy.
Skończona turystyka, będzie kontrabanda,
Ruszyła na zakupy, turystyczna „banda”.
Biegną gdzie „produkti”, włosy są w nieładzie,
Wykupują: krówki, śliwki w czekoladzie,
Tytoń, alkohole, różne marki piwa,
Auto w załadunku, w lewo, w prawo się kiwa.
Autobus to pojazd, raczej osobowy,
Nasz po załadunku, stał się towarowy!
Ponieważ polska zmiana już pracę kończyła,
To odprawa celna, byle jak była.
Granica za nami, już jest po „zabawie”,
I tak dwie godziny, staliśmy na odprawie.
Jeszcze w Taurusie golonko zjadamy,
I na pierwsza w nocy, do „bazy” zjeżdżamy.

Waldemar Ciszewski
Zdobywca Korony Beskidów - Ukraina 2017.

Linia
Relacja fotograficzna - Gluza Stanisław
Relacja fotograficzna - Eugeniusz Halo
Relacja fotograficzna - Waldemar Ciszewski
Ukraina dzień pierwszy
Bukovel Drohobycz
Jaremcze Pniów
Stanisłwów
Sywula
Linia

copyright