kontur (2 kB)

Słowacki Raj

24-26 lipca 2015 r.

Linia Autor z wnukiem

Relacja ze Słowackiego Raju

Piątek - 24.07.2015 r.

Dzisiejsza wycieczka, dla nas nic nowego!
Jedziemy po raz drugi do Raju Słowackiego.
Zainteresowanie? Ogromne! Aż miło.
Od kilku tygodni miejsc wolnych nie było.
Są ludzie z Krakowa, Chorzowa i Łodzi,
Są i z Koszalina! A cóż Im to szkodzi?
A nasz Pan przewodnik się z nami „nie pieści”,
Ruszamy z DMR-u, o szóstej trzydzieści.
Cztery godziny jazdy, bez żadnych wyskoków,
No i po tym czasie, wjazd do Podlesoku.
Może się opłaci ten dojazdu mozół,
Dzisiaj do zdobycia mamy Wielki Sokół.
Ruszamy zielonym, trasą wzdłuż potoku,
Przez to, że jest piątek, wcale nie ma tłoku.
Idziemy spokojnie, równiutka jest trasa,
Igor jest najmłodszy i po trasie hasa.
Pogoda jest fajna, wszyscy są weseli,
No bo doczekali, tego czego chcieli.
Ale wszystkim zaraz nieco „zrzedną” minki,
Bo się zaczynają: podesty, drabinki.
Drabinki drewniane oraz metalowe,
I w poprzek potoku, drzewa powalone.
Trasa wzdłuż potoku wcale się nie zmienia,
Aż do Glackiej Cesty, mamy utrudnienia.
Tutaj cała grupa dość długi ma czas,
Na jedzenie i picie - bo jest dłuższy popas.
Teraz przed nami drogę powrotną mamy,
Szlakiem czerwonym do Pili ruszamy.
Trzygodzinną trasą do celu zmierzamy,
Na dole do baru prościutko wpadamy.
Koleżanka Kinga dziś ma imieniny.
Życzą pomyślności - chłopcy i dziewczyny.
Na słownych życzeniach to nie poprzestają,
Bo Jej polskie „Sto lat” jeszcze odśpiewają.
Kinga jak to Kinga, na szczyty się wzniosła!
No i na imprezę, co nieco przyniosła …
A impreza była! A jakże! Śpiewana.
Byłaby potrwała do samego rana.
Hotelarza była interwencja mocna …
Przyszedł. Kazał kończyć, bo jest cisza nocna.
Tu w obcym terenie, to każdy się boi,
Więc się rozeszliśmy , do swoich pokoi.

Sobota - 25.07.2015 r.

Wszyscy grzeczniutko dziś rano wstajemy,
Na Przełom Hornadu się szykujemy.
Do przejścia bowiem całą trasę mamy,
Wiele niespodzianek na trasie poznamy.
Jak zwykle na trasie są przeróżne smaczki:
Drabinki, łańcuchy i słynne stupaczki!
Trasa wzdłuż Hornadu - trudna połowicznie,
Bez wielkich przewyższeń, lecz trudna technicznie.
Wzdłuż brzegu równiutko. Zbieramy malinki …
Nad rzeką - ekstrema! Łańcuchy i linki.
Idą duże grupy, aż kwadrans czekamy,
No bo na stupaczkach się nie wymijamy.
Cały czas niebieskim, przełom podziwiamy,
Po czterech godzinach, już Podlesok mamy.
(Trzeba być odważnym albo być „na haju”,
Ażeby wędrować po Słowackim Raju.)
Tutaj w Podlesoku, przy piwku siadamy,
Frytki, ser smażony, lankosze - zjadamy.
Mocno podjedliśmy, powiem: niesłychanie!
Tradycyjnie grupa, zaczęła śpiewanie.
„Marianka”, „Ore” - to przeboje stare,
Lecz najlepiej wyszło: „Gdybym miał gitarę”!
Niemiec się zachwycił. „Pokażę swej córce”.
Cały występ grupy, nagrał na komórce.
Słoneczko nam świeci, nie ma deszczu, gradu,
Teraz pojedziemy do Spissky’ego Hradu.
Zamek jest wspaniały, no i bardzo stary,
Kompleks z podegrodziem ma cztery hektary!
Króluje nad Spiszem i wiedz to człowieku,
Że go zbudowano w jedenastym wieku.
Słowacka przewodnik mówi nadto żywo,
Igor tylko zrozumiał - jedno słowo : piwo …
Jeszcze jedną sprawą wszyscy się zachwycą,
Dwieście metrów góruje on nad okolicą.
Większość chodzi po zamku, wieżę też zwiedzają,
Inni na parkingu, śliwki podjadają!
Hornad, Spiski Zamek - dopięliśmy celu,
Szybciutko wracamy teraz do hotelu.
No a po kolacji, mężczyzno, niewiasto!
Jest przecież sobota. Trzeba wyjść „na miasto” …
Gdy nad Spiską Nową zapada już zmierzch,
Zabawa trwa w najlepsze. Krzysztofów jest trzech …

Niedziela - 26.07.2015 r.

Aby tu na Raju zaliczyć już wszystko,
To jeszcze pójdziemy dziś na Klastorisko.
I aby atrakcji mieć już przekrój wszelki,
Jeszcze oglądniemy wąwóz - Kysel Velky.
Więc szlakiem niebieskim rano wyruszamy,
Półtorej godziny do schroniska mamy.
Dziś na zamówienie - „kurtyna deszczowa”,
Słońce za chmurami niestety się chowa.
Trasa jest łatwiutka, Igor jest na przedzie,
Ścieżką pośród lasu, do celu nas wiedzie.
Przewyższenie małe, na polanę wchodzimy,
Na jej drugim końcu schronisko widzimy.
Tu coś tam zjadamy i coś wypijamy,
Choć chwilę wytchnienia podczas deszczu mamy.
Teraz w dalsza drogę. Czy ktoś nie da rady?
Ażeby oglądnąć piękne wodospady?
Trasa bardzo trudna: stupaczki, drabiny …
A potem przed nami, kolejne rokliny.
Trzykilometrowe wyzwanie tu mamy,
No bo wąwóz Kysel my teraz zwiedzamy.
Te tutaj drabinki są bardzo wysokie,
Więc trzeba się wspinać ostrożniutkim krokiem.
I w samym wąwozie dziś jest dużo wody,
Śliskie do chodzenia są wszelkie przeszkody.
Choć trochę kłopotów tu na trasie mamy,
Piękno dzikiej rokliny wszyscy podziwiamy.
A z końca rokliny niewiele nas dzieli,
Do najwyższego punktu - szczytu Suchej Beli.
I stąd już czerwonym zmierzamy do dołu,
Trasa łatwa, szybka - a więc bez mozołu.
Znowu w Podlesoku na resztę czekamy,
Dwie godziny do odjazdu jeszcze poczekamy.
Są solenizantki. Dziś dwie Anny były,
Trzeba tutaj przyznać, nieźle się sprawiły!
Nie muszę wspominać przysłowia nikomu:
„Wszędzie w świecie dobrze, lecz najlepiej w domu”!
Z uśmiechem na twarzach do domu wracamy,
Trzy godziny jazdy do Krakowa mamy.

Podsumowanie.

Kilka słów tu powiem dla lepszej pamięci,
Słowacki Raj: kusi, pociąga i nęci.
Dzieje się tak zawsze z tej prostej przyczyny:
Ma piękne wodospady i dzikie rokliny.
Nikt też nie może stąd wrócić do domu,
Bez oglądnięcia Hornadu Przełomu.
Wielkim też przeżyciem całej naszej „paczki”,
Były kładki, drabiny i wszelkie stupaczki.
Wzrost adrenaliny wywołały one,
Do tego dochodzą drzewa powalone.
A w składzie wycieczki - czy ktoś w to uwierzy?
Są tu managerzy i są też bankierzy.
A teraz napiszę - ludzie się nie bójta,
Że są policjanci - lecz mamy i … wójta!
Mamy emerytów lecz każdy to powie,
Najliczniejszą grupę stanowią uczniowie.
Choć różne zawody, wszyscy się lubimy,
Z jednakową ochotą po górach chodzimy.
Na koniec relacji, dam nieco „prywaty”,
Bo był Dziadek dumny! (To w zastępstwie Taty.)
Gdy trzeba wysiłku, Igor jest leniwy,
A w Słowackim Raju był nadmiernie żywy!
Był nadmiernie żywy i mówił zbyt wiele,
Chociaż był najmłodszy, był ciągle na czele.
Nikt się nie obawiał, że nas źle powiedzie,
Bo do towarzystwa miał Gienka na przedzie!
Nasi prowadzący - to klasa światowa,
Każdy ich wycieczkę w pamięci zachowa.
Sprawna informacja i opisy trasy,
Nie ma narzekania, że są trudne czasy!
Są fajne przywieszki a nawet słodycze,
Takich prowadzących wszystkim zawsze życzę.
Więc - Doroto, Marku - tu Wam dziękujemy,
I takich wycieczek jeszcze więcej chcemy!

„Wierszokleta” - Waldemar Ciszewski.

Linia
Relacja fotograficzna - Waldemar Ciszewski
Linia Powrot
copyright