kontur (2 kB)

Na Sudeckim Głównym Szlaku

zdobywamy szczyty do Diademu

Główny Szlak Sudecki Etap 6

26-28.10.2018

Linia
Kierownik wycieczki: Jacek Wiechecki
sudety01 (100 kB) Linia

Wędrowcy na sudeckim głównym szlaku

Dzień pierwszy:

Chytrość na góry

Co z tego, że ma padać? I że tylko 5 stopni ciepła? Jacek mawia, że nie ma złej pogody jest tylko zły ubiór. Więc – jedziemy w Sudety! Z Wędrowcami! Aż na trzy dni!
A deszcz? To nic. Pakujemy dwie pary spodni, dwie pary butów, zdecydowanie za dużo skarpetek, sprawdzamy czy peleryna jest w plecaku i dokładamy impregnat w spreju przeciw wilgoci. Żeby nie mieć wyrzutów sumienia jakby przeziębienie nas dopadło.

Przygody zaczęły się od świtu, czyli od 6.00 rano na miejscu zbiórki. Ktoś zapomniał walizki. Hmmm… jak się zawsze chodzi z plecakiem to można.
Długa jazda do miejsca wyjścia w trasę - ponad trzy godziny w autokarze, ale już po godzinie Ela rozdała śpiewniki, Iwonka z Tadzikiem wyjęli gitary. Popłynęły pieśni turystyczne i harcerskie. I wiele nowych, specjalnie przez Elę przygotowanych na ten wyjazd.
- Czy to normalne, że my zostawiamy wszystko i niezależnie od pogody ruszamy w góry, by przejść z punktu A do punktu B. Skąd taka w nas zachłanność gór? – zastanawiała się siedząca obok nas Edytka.
- To nie zachłanność. To jest chytrość na góry. Jest takie coś w człowieku – dodał Tadziu.

Kto się zgubił – my czy oni?

Zza szyb autokaru nieśmiało zaczęło wyglądać słońce. Co prawda za chmurami, ale – słońce. Godz. 10.45. Sławniowice. Wychodzimy w trasę. Jest nas 29 osób. Jakoś tak równo wokoło, gór nie widać, pola. Bele słomy poskładane w piramidę rozrywają monotonię wędrówki, są doskonałą okazją do fotozabawy. Po chwili orientujemy się, że część naszych poszła, a w tym miejscu nie ma znaku szlaku. Ktoś mówi, że widział w przedzie przed nami kapelusz Jacka – no to ok, to idziemy. Czas mija, kilometry też, a szlaku nie ma. Wiec chwila refleksji – co dalej? Jacka nie ma, zniknął nie wiadomo kiedy na horyzoncie, zasięgu też nie ma. Ela sprawdza GPS, Edytka na mapie, decyzje są chwiejne, wiec czekamy na Gienia, którego czerwoną koszulkę widać coraz bliżej. Doszedł do nas z Tadzikiem i stwierdził:
„Naprzód – tam widać miasteczko, idziemy bez szlaku”. No to idziemy. Pod wiatą czeka na nas roześmiana Agatka, ma cudnie w czapkę wpięte pomarańczowe kwiaty w kształcie kielichów. To roślina zwana miechunką – rozszyfrowujemy. Są i inni, a Jacka nie ma. Zjawia niedługo. On rozbawiony, my też. Okazuje się, że trudno określić kto się zgubił – my czy oni, bo to przejście oznaczone było dwoma szlakami – starym i nieco inaczej biegnącym - nowym. My poszliśmy starym, on – nowym. Dziewczyny śpiewały:

„ Kiedy zgubisz się na szlaku i dołożysz sobie drogi
to wydzyndzol przodownika i chodź na pierogi”.
foto001 (77 kB)

O tej porze roku tylko wariaty chodzą w góry

W Piotrowicach Nyskich zrobiliśmy wspólne zdjęcie i przez miejscowość o dziwnej nazwie Krakówkowice zbliżaliśmy się do mety pierwszego dnia, czyli do Trzeboszowic.

Ela widząc ogromne ilości dzikiej róży na krzakach zarządziła postój i zbiorowe zbieranie. Ma być z tego nalewka, którą wędrowcy smakować będą dopiero za dwa lata. Zbieranie zakończyło się sukcesem, mimo rąk pokłutych do krwi. A worek Eli pęczniał z minuty na minutę - koleżanki wrzucały jej swoje zbiory, gdy dowiedziały się, że według przepisu trzeba owoce rozkrawać i wyrzucać pestki.

Przeszliśmy 22 km i odpoczywaliśmy koło zamkniętej, jeszcze niestety, restauracji rozmawiając z panią z lokalnego sklepu. Nie wierzyła, że idziemy jutro w góry.

- Przecież to koniec października. O tej porze roku tylko wariaty chodzą w góry – stwierdziła. Potraktowaliśmy to jako komplement.

Nie trzeba gonić za szczęściem…

Potem kolacja w hotelu, rozpakowywanie się i przygotowanie do wieczornego śpiewania. Dostałyśmy pokój trzyosobowy – ja, Iwonka i Edytka. My z Iwonką złączone wspólnymi przeżyciami w kajaku i miłością do Klubu Górskiego Wędrowcy zastanawiałyśmy się jaka jest Edytka. Wiedziałyśmy tylko, że świeżynka, czyli przyjęta do klubu niedawno, bo w lipcu. I przeżyłyśmy szok. Edytka – wielkiej spokojności człowiek, jak wróżka wprowadziła nas w krainę baśni pod tytułem: stoliczku nakryj się. Szczuplutka, malutka, spokojniutka, z maleńkiego plecaczka – jedynego jej bagażu, jaki miała – wyciąga po kolei: herbatę, kawę, cukier, imbir, cytrynkę. Wykłada na stół i pyta: - Dziewczyny napijecie się herbatki z imbirem, ale mam tylko zwykły cukier…
Ja patrzę na mój plecak i walizkę, którą upychałam kolanem, by ją zamknąć wyrzuciwszy wcześniej mniej potrzebne rzeczy, Iwonka patrzy na swój plecak i wielką torbę, w której musiała zmieścić jeszcze różne śpiewniki i… wybuchamy śmiechem.
- Edytko spadłaś nam z nieba, razem z czarodziejskim plecaczkiem, bo o takich rarytasach w pokoju to nam się nie śniło. Oj, prezes wiedział kogo nam przydzielić. Nie oddamy Edytki – pomyślałam.

O 20.00 zaczęło się podsumowanie dnia. Uroczyste wręczenie odznak. Otrzymali je: Agata, Adam, Ela, Heniek, Danusia, Iwonka, Gosia, Jacek.
Gratulacje. Chwile wzruszenia. Duma ich i nasza. Bycie razem w momencie podsumowania wysiłku, finiszu pewnego etapu wędrowania, wejścia do kadry programowej PTTK. Bycie razem w radości.
Były i tańce. I chwile refleksji.

foto002 (64 kB)


- Agatka to super dziewczyna. Ma tylko jedną wadę – stwierdzam.
- Jaką? – pyta Iwonka
- Za szybko chodzi – odpowiadam, mając w podtekście dodatek – po górach oczywiście.
- Goni za szczęściem – dodał ktoś.
- Nie trzeba gonić za szczęściem, trzeba je po prostu podnieść – oznajmia Agata
A potem połączyły się dźwięki dwóch gitar, słowa turystycznych pieśni i serca wędrowców.

„To co było minęło, to co było nie wróci
Tylko wiatr, wędrowny wiatr, nasze piosenki nuci”

Dzień drugi:

Szczyt wśród bagien


Co Wędrowiec robi najpierw po przebudzeniu?
Rzuca okiem w okno jaka pogoda.
Kiedy Wędrowcowi polepsza się najszybciej nastrój?
Jak kończy sznurować buty górskie.

No więc, za oknem nie pada, my gotowi do drogi, po śniadaniu i kaweczce wsiadamy do autobusu i jedziemy do Bielic. Stamtąd wyruszamy na szlak. Dziś tylko 20 km.
W autokarze niespodzianka prezesa. O 17.30 będziemy zwiedzać kopalnię złota. Załatwione, umówione. Super.

Idziemy na Kowadło. Zimno, ale nie pada. Na szlaku mijamy pojedynczych turystów i uśmiechamy się sami do siebie przypominając sobie słowa ekspedientki ze sklepu. Wiatr się nasila. Miota kurtkami, zdziera kaptury, szarpie plecakami. Porwał kapelusz z głowy Gienia i rzuca nim po kamykach i konarach, dopóki Edytka go nie złapała.

foto003 (101 kB)

Najdziwniejszy szczyt to Postawna 1117 m n.p.m. Dojść do niej trudno, bo trzeba błądzić wśród torfowisk i praktycznie to miejsce niczym nie wyróżnia się z otoczenia. Tadziu się zbuntował:

- Nie będę sobie robił zdjęcia na szczycie wśród bagien. Co to za góra? W bagnie? Tu przecież wszystko płaskie.
I poszliśmy dalej po łąkach i niezliczonych krzakach borówek dopatrując się na siłę słońca wśród chmur. Skończyliśmy trasę przed zaplanowanym czasem. Trudno się dziwić jak na człowieka czeka złoto.

Jak sobie wyobrazić 16.5 tony złota?

Dojeżdżamy do kopalni złota „Złoty Stok”. Góry otaczające Złoty Stok zawierają złoża rud złota i arsenu. Złoto i arszenik wybierano metodami górniczymi już w XIII wieku.
Przewodniczka jest kapitalna, można by podsumować: wiedza i humor na najwyższym poziomie. I powędrowaliśmy sztolnią zwaną złotą ścieżką zasłuchani w opowieści przewodniczki. W kopalni przez 700 lat wydobyto 16,5 tony czystego złota, czyli 24 karatowego. Ile to jest 16,5 tony złota… na przykład w sztabkach, jakiej wielkości górę z tego można by usypać, ile byłoby z tego pierścionków – próbowaliśmy pobudzić wyobraźnię.

Tu w kopani na przestrzeni tych lat wydobyto również 126 000 ton arszeniku, do zatrucia wystarczy wielkość główki od zapałki, chociaż arszenik zażywany regularnie w niewielkich ilościach nie jest szkodliwy, wprost przeciwnie – leczy różne choroby. Widzieliśmy oryginalne wózki rudy. Z jednego wózka pozyskiwano 5 gramów złota, z tego można zrobić jeden solidny pierścień, ale pamiętać należy, że złoto jest miękkie i dlatego pierścionków nie robi się z czystego złota tylko dodaje się do nich metale. W ciągu jednego dnia w kopalni pozyskiwano 100 wózków rudy, ale potrzeba było nawet trzech miesięcy, by z jednego wózka odzyskać czyste złoto. Jeden wózek rudy to równowartość w ówczesnych czasach beczki soli albo trzech książek ręcznie pisanych, oprawionych w skórę.
Wracaliśmy pełni wrażeń. Jedno jest pewne: niespodzianka udała się prezesowi. Kopalnia złota była kapitalna.

foto004 (96 kB)

Lech w roli głównej

Kolejny wspólny wieczór przy dźwiękach gitar i piosence. Śpiewniki Eli znowu idą w ruch. Nagle przed gitarzystów wychodzi potężny facet w czerwonym polarze, wysoki, z sumiastymi wąsami i zaczyna śpiewać solo. Mocny głos wibrował w sali: „Zostań księżycu zostań, pozłoć się jeszcze, pozłoć, trudne jest każde z rozstań…”
- Kto to? – pytam.
Mam prawo nie wiedzieć jestem Wędrowcem niecały rok.
- Lech, jedna z osób, która tworzyła hutniczy oddział PTTK w Krakowie. Legenda PTTK. Ksywa „Wzmaczniacz” – pada odpowiedź.
Lechu zwrócił się najpierw do gitarzystów, potem do wszystkich.
- Pozwoliliście mi dziś na wzruszenie, na wspomnienie. Róbcie to co robicie, bo robicie to dobrze. W turystyce nie chodzi o śpiewanie estradowe, tu śpiewać każdy może, każdy ma się zabawić. Wśród gremium turystycznego poznaje się człowieka pod każdym względem. Po zmęczeniu każdy ma status quo swojej drażliwości. Każdy ma też satysfakcję, że jesteśmy w grupie ludzi, którzy chcą być razem, którzy chcą patrzeć na przyrodę.

foto005 (66 kB)

Dzień trzeci:

Kap… kap… kapie deszcz…

Niby przesunięcie czasu, a wstać trudno. Oj, bardzo trudno. Za oknem deszcz. Widać krople na kałużach. Niewielkie…- myślę i ubieram lżejsze spodnie. To błąd. Po śniadaniu wyruszamy. Kolorowe peleryny odbijają się od szarości krajobrazu. Wyglądamy jak wielbłądy albo grupa Don Pedry – szpiega z krainy deszczowców.

– „Karamba” – Mieciu wypowiada zaklęcie. Jesień wokoło cudna, chociaż mniej kolorów niż u nas w Krakowie, jeszcze tu dominuje zieleń. Z każdym kilometrem coraz trudniej podziwiać widoki, bo woda płynie z kapturów, płaszczy i peleryn, mokre spodnie przyklejają się do nóg, w butach wilgotno.

Ktoś mówi, że się wraca, bo zmókł doszczętnie, a autobus jest jeszcze w hotelu. A my idziemy dalej. Mieciu z Heniem robią kapitalną rzecz. W deszczu, idąc miarowo, śpiewają rytmicznie żołnierskie marszowe piosenki. Wtórujemy im nieśmiało. I… nogi same się niosą, krok się wyrównuje. Co z tego, że pada? Jest fajnie.

foto006 (132 kB)

Czy ten z przodu to jest prowadzący?

Dochodzimy do Paczkowa. Szukamy restauracji obchodząc wokoło rynek.
Znajdujemy. A w środku Gienek z kumplami kończą jeść golonkę i grzane piwo. On zawsze ma nosa, gdzie zrobić przerwę. I zawsze jest pierwszy. My ociekamy wodą, rozbieramy się z peleryn. Gorący rosołek pobudza do życia. Gienek rusza na szlak, to my za nim. Czerwonym? Tak. To idziemy. Jacek czeka na Edytkę w rynku. Wychodzimy kawał poza miasto, czerwony przechodzi w żółty. Coś nie tak – myślę. Chłopaki z przodu zawracają. Okazało się, że pomyliliśmy szlaki, to był czerwony, ale z kwadracikiem u góry. Czyli szlak dojściowy do miasta. Trzeba wracać. No to wracamy. Człapiemy po wodzie i tak buty już mokre. Mokre i rękawiczki, zimno w ręce, wilgotno pod peleryną. Iwonka zostawia świadomie kijki, bo nie sił ich trzymać w zmarzniętych dłoniach. Czas się dłuży, jest coraz zimniej. Znaleźliśmy właściwy szlak, bez kwadracika. Ruszamy gęsiego. Dobry kawał za miastem natrafiliśmy na Jacka czekającego na nas na przystanku. Okazało się, że nadłożyliśmy 6 km. Jacek wynajduje skrót. Idziemy nim. Już widać Trzeboszowice. Danusia w kroplach deszczu śpiewa:

„Kiedy zgubisz się na szlaku, przez przypadek i niechcący
pomyśl wtedy czy ten z przodu to jest prowadzący”.
foto007 (52 kB)

Jest autobus. Radość. Dochodzę do niego ostatnia, ale 6 minut przed czasem wyznaczonym przez Jacka jako finisz. Przebieramy się w suche rzeczy. Tadzik informuje, że GPS dziś pokazał 30 km.

Umawiamy się na wędrówkę za dwa tygodnie…

Ewa Bugno

Linia

Dzień 1

mapka1 (67 kB)

SławniowiceTrzeboszowice 5:20 h 20.7 km

Sławniowice 1:20 h szlakiem czerwonym Jarnołtów 1:05 h szlakiem czerwonym Łąka 0:40 h szlakiem czerwonym / niebieskim Kałków 0:40 h szlakiem czerwonym Piotrowice Nyskie szlakiem czerwonym Ratnowice 0:50 h szlakiem czerwonym Trzeboszowice

Sławniowice - Łąka - Piotrowice Nyskie - Trzeboszowice - 26.10.2018

Data
odbycia
wycieczki
Trasa wycieczki Nr grupy
górskiej
wg reg. GOT
Punktów
wg reg.
GOT
Czy
przodownik
był obecny
26.10.2018 Sławniowice - Łąka S.21 10 Tak
26.10.2018 Łąka - Piotrowice Nyskie S.21 5 Tak
26.10.2018 Piotrowice Nyskie - Trzeboszowice S.21 6 Tak
RAZEM 21  

Dzień 2

Diadem Gór Polski Kowadło – Postawna

mapka2 (96 kB)

Bielice, leśniczówkaBielice, leśniczówka 6:00 h 19.1 km

Bielice, leśniczówka 0:35 h szlakiem zielonym Pod Kowadłem 0:05 h szlakiem żółtym Pod Kowadłem 0:10 h szlakiem żółtym Kowadło 0:05 h szlakiem żółtym Pod Kowadłem 0:05 h szlakiem żółtym Pod Kowadłem 1:30 h szlakiem żółtym U Smrku 0:05 h szlakiem żółtym Przełęcz Trzech Granic 0:10 h szlakiem zielonym Brousek 0:45 h szlakiem zielonym Císařská bouda 0:35 h szlakiem czerwonym Palaš 0:15 h szlakiem niebieskim Pod Działem 1:15 h szlakiem niebieskim Czarny Potok 0:20 h szlakiem niebieskim Bielawka 0:05 h szlakiem niebieskim Bielice, leśniczówka

Bielice - Przełęcz Trzech Granic - Pod Działem - Bielawka - Bielice - 27.10.2018

Data
odbycia
wycieczki
Trasa wycieczki Nr grupy
górskiej
wg reg. GOT
Punktów
wg reg.
GOT
Czy
przodownik
był obecny
27.10.2018 Bielice - Pod Kowadłem S.17 4 Tak
27.10.2018 Pod Kowadłem - Przełęcz Trzech Granic S.17 8 Tak
27.10.2018 Przełęcz Trzech Granic - Pod Działem Czechy 7 Tak
27.10.2018 Pod Działem - Bielawka S.16 6 Tak
27.10.2018 Bielawka - Bielice S.17 1 Tak
RAZEM 26  

Dzień 3

Główny Szlak Sudecki etap 6

mapka3 (67 kB)

TrzeboszowiceZłoty stok 6:30 h 24.1 km

Trzeboszowice 0:50 h szlakiem czerwonym Ujeździec 0:40 h szlakiem czerwonym Lisie Kąty 0:45 h szlakiem czerwonym Unikowice 0:35 h szlakiem czerwonym Paczków 2:25 h szlakiem czerwonym Kolonia Błotnica 0:50 h szlakiem czerwonym Błotnica Górna 0:20 h szlakiem czerwonym Złoty Stok, Kłodzka 0:05 h szlakiem czerwonym / czarnym Złoty Stok

Bielice - Przełęcz Trzech Granic - Pod Działem - Bielawka - Bielice - 28.10.2018

Data
odbycia
wycieczki
Trasa wycieczki Nr grupy
górskiej
wg reg. GOT
Punktów
wg reg.
GOT
Czy
przodownik
był obecny
28.10.2018 Trzeboszowice - Lisie Kąty S.21 3 Tak
28.10.2018 Lisie Kąty - Paczków S.21 4 Tak
28.10.2018 Paczków - Błotnica Górna S.21 1 Tak
28.10.2018 Błotnica Górna - Złoty Stok S.21 14 Tak
RAZEM 22  

uczestnicy (159 kB) Linia
Relacja fotograficzna - Łukasz Bałazy
Relacja fotograficzna - Eugeniusz Halo
Relacja fotograficzna - Ewa Bugno
Linia Powrot
copyright