kontur (2 kB)

WYJAZD SZKOLENIOWY
W SUDETY

05 - 13 lipiec 2014 r.

Linia

W dniach od 05.07.2014 r. do 13.07.2014 r. miałam okazję wziąć udział w wyjeździe szkoleniowym w niemieckie, czeskie i polskie Sudety. Wyjazd taki i rozeznanie terenowe jest potrzebne, jeżeli chce się zorganizować wycieczkę dla większej turystycznej grupy. Na takim wyjeździe można sprawdzić na co zwrócić szczególną uwagę, jakie atrakcje zaproponować, co pominąć, jak oznakowane są szlaki, gdzie dojedzie autobus itd. Potrzebne jest to, aby wyeliminować jak najwięcej czekających niespodzianek, niekoniecznie przyjemnych.

Korzystając z własnego (prywatnego) transportu mogliśmy do wielu miejsc dotrzeć szybko i sprawnie, a mieliśmy ich zaplanowane bardzo dużo. Wyjazd niezwykle ciekawy i rzeczywiście pouczający. Czas spędzony mile, wesoło, który zresztą minął bardzo szybko.

sudety01 (116 kB)

Program wyjazdu bardzo napięty, czasy realizacji przejazdów i przejść górskich bardzo wyśrubowane, ale cała nasza 8-osobowa grupa była mocno zmobilizowana i ochoczo poddawała się nowym zadaniom każdego dnia, mimo różnych warunków pogodowych. Wędrowaliśmy w mocnym słońcu, w deszczu, uciekaliśmy przed burzą.

Marek świetnie przygotował logistycznie cały pobyt, a w razie potrzeby dostosowywał go na bieżąco do warunków pogodowych, ram czasowych. Każdy z uczestników swoją osobą wniósł także jakiś wkład w powodzenie tej imprezy.

Darek, wszędzie i dzielnie dźwigał ze sobą sprzęt fotograficzny, a potem „musztrował” nas, ustawiając odpowiednio do zdjęcia.

Janek, był niezastąpiony w wyznaczaniu szlaku, drogi na szczyty gdy nie było oznakowań, szukaniu repera w ostępach leśnych, korzystając i obsługując GPS.

Mirek, to „siła spokoju i cierpliwości” zwłaszcza przy moich manewrach samochodowych. Piotrek- wulkan humoru i dowcipu, oraz wytrawny towarzysz gotowania.

Ela, świetnie radząca sobie za kierownicą „czerwonego bolida” i Adam czuwający nad wszystkim, udzielający konstruktywnych wskazówek i rad.

sudety02 (39 kB)

Przemierzanie szlaków, zdobywanie szczytów ( ok. 35) w tym rejonie Sudetów, wykorzystaliśmy do uzupełnienia książeczki „Sudecki Włóczykij” i „Diadem Gór Polskich”.

Prawie na wszystkich wzniesieniach w Sudetach niemieckich i czeskich ( na niektórych polskich) stoją kamienne, murowane czy metalowe wieże, obecnie służące jako wieże widokowe. Natomiast w czasie ich budowy pełniły także funkcje obronne. Do nielicznych mogliśmy podjechać na sam szczyt, ale na większość wspinaliśmy się mozolnie na własnych nogach. Taki trud zawsze wynagradzał widok z wieży na cztery strony świata. Z każdej z nich podziwialiśmy zmieniający się krajobraz, widoki, rozpoznawaliśmy otaczające nas szczyty, często z wieżami na których już byliśmy.

sudety03 (38 kB)


Na każdą wieżę prowadziło często kilkadziesiąt schodków, naszym zadaniem było policzenie ich. Łącznie przemierzyliśmy ich ponad 1000 pod górę. Wieże różnią się od siebie znacznie. Najbardziej oryginalną, która utkwiła w pamięci, to wieża Lobauer Berg w Niemczech, cała żeliwna i ażurowa, jakby zrobiona oczkami szydełkowymi. Na ostatnią platformę widokową prowadziło 120 schodków.

Byliśmy także na najstarszej z 1850 r. w Czornebohu, i tak jeszcze przez 20 razy można by je jeszcze czymś rozróżniać.
Na naszej wędrówkowej drodze znajdowały się zamki średniowieczne i późniejsze, o różnym stanie zachowania budowli. Odwiedziliśmy ich 8 poznając ciekawą, często tajemniczą historię, którą skrywają ich mury. Godne polecenia to zamki w Mosznej, Stolpen, Oybin.

sudety04 (76 kB)

Wstąpiliśmy także do Yicina, miasta z którym kojarzą się nam dobrze znani bajkowi bohaterowie: Rumcajs, Hanka i Cypisek. Miasto warte odwiedzenia.
Gdzie jest kilka osób i każdy ma jakiś pomysł, to powstają czasami różne śmieszne sytuacje i zdarzenia. Nasza znajomość języków obcych czasami nas zawodziła, machanie rekami też nie pomagało, zwłaszcza przy zamawianiu posiłków. W jednej z restauracji zamówiliśmy chyba wszystko co było w menu „bramborkowe” czyli ziemniaczane (zupę, prażynki, frytki), choć wydawało się nam, że nazwy wskazują na inne dania. Pani przyjmująca zamówienie udawała, że rozumie co chcemy zamówić, ale jej duże, zdziwione oczy mówiły co innego. Poprosiła o pomoc panią pracującą w kuchni, mówiącą po polsku. Długo mieliśmy z tego temat do żartów.

sudety05 (52 kB)

W ciągu dnia przemieszczaliśmy się z miejsca na miejsce, z miejscowości do miejscowości dwoma samochodami. Spowodowało to, że od momentu wyjazdu z Krakowa do powrotu, przejechaliśmy 2 tys. kilometrów.

sudety06 (31 kB)

Na noclegi wracaliśmy już późnym wieczorem, zostawał czas na szybką kąpiel, podsumowanie dnia, plany na następny i kolację, którą dla wszystkich przygotowywała dyżurna lub chętna drużyna. ( panowie to mają smykałkę do gotowania- palce lizać!). Potem szybkie spanie, by rano rześko i ochoczo wyruszyć na dalsze etapy podróżowania.

Pierwszym naszym miejscem noclegowym( właściwie drugim) z którego robiliśmy codzienne wypady, była Bogatynia. Miejscowość i gmina sąsiadująca z dwoma państwami; Czechami i Niemcami. Ta bliskość państw i brak granic powodowało, że w ciągu jednego dnia mogliśmy być kilkakrotnie w trzech państwach.

sudety07 (32 kB)

Tak też nam się zdarzyło. Wracając z Niemiec, zrobiliśmy zakupy już w Polsce, wjechaliśmy nie w tą drogę i przejechaliśmy do miasteczka w Czechach, gdy zorientowaliśmy się o pomyłce, wracaliśmy ponownie przez Niemcy. Bogatynia słynie z pobliskiej Kopalni Węgla Brunatnego „Turów”. Kilkakrotnie przejeżdżaliśmy obok potężnego, głębokiego na 200 metrów i 24 kilometry kwadratowe powierzchni wyrobiska. Robi wrażenie takie miejsce, aż zapiera dech w piersiach. Górujące nad nim pogórze izerskie dodaje pejzażowi malowniczości.

sudety08 (95 kB)

Drugim naszym miejscem noclegowym był 200 letni piękny dom tyrolski w Sosnówce o romantycznej nazwie „Nostalgia”. Dom pięknie odrestaurowany, z utrzymanym wystrojem i klimatem jak za czasów swojej świetności. Zapoznaliśmy się z jego historią, pierwszymi właścicielami tyrolskimi poprzez wyeksponowane zdjęcia, dokumenty na ścianach korytarza, a także przez lekturę książki „Życie w Nostalgii”.

sudety09 (47 kB)

Wyjazd ten to masa wrażeń, widoków, zdobytych szczytów, wylanego potu w piekącym słońcu, mokrych butów po deszczu, przewędrowanych kilometrów, ale przede wszystkim przemiła atmosfera wśród uczestników.

Teraz pozostało nam wykorzystać te zebrane doświadczenia, zapamiętać jak najwięcej i zabrać Was Wszystkich do odwiedzenia i poznania tych pięknych miejsc wspólnie.

Agata Karwowska

Linia
Powrót
copyright