kontur (2 kB)

JAŁOWIEC
8 października 2006 r.

Linia Na szlaku

Wycieczkę zorganizował i poprowadził kol: Bartłomiej Florczyk

Górska trasa piesza:

Trasa I:

Trasa II:

Trasa III:

Bogdan Bednarczyk:

Będąc pod wrażeniem poprzednich wycieczek, dałem się ponownie namówić na kolejną. Aby nie spóźnić się na autobus, położyłem się spać zaraz po "dobranocce". Wstałem o szóstej rano a dzięki Dorotce dotarłem na czas na miejsce zbiórki. Z Suchej Beskidzkiej ruszyliśmy ostro pod górkę. Ubytki energii uzupełnialiśmy specjalnym "balsamem". Podziwialiśmy niepowtarzalne piękno gór i krajobrazów. Nisko wiszące chmury przesłaniały widok na szczyty Pasma Babiej Góry. Od Przełęczy Kolendówki widoczność znacznie się poprawiła. Jak na październik, zielone drzewa nie miały zabarwienia złotej polskiej jesieni a moje grzybobranie skończyło się znalezieniem tylko jednego borowika. Podziwiałem zieloną kolorystykę drzew i miałem wrażenie, że to środek lata. Z Przełęczy Kolendówki schodziliśmy do Zawoi szlakiem zielonym, który nam zaginął, na szczęście trafiliśmy szlak czerwony, a ten doprowadził nas do celu. W cukierni Beskidzkiej w Zawoi poczęstowaliśmy się kawą. Ponieważ zostałem wyznaczony dziennikarzem wycieczki to w restauracji "Zawojanka" w spokoju opisałem moje wrażenia. Dzięki Waszym wycieczkom, mogłem oderwać się od biurka i komputera, odetchnąć świeżym, górskim powietrzem. Bardzo dziękuję za miłe chwile spędzone w górach. Pozdrawiam wszystkich uczestników i organizatorów wycieczki.

Jałowiec

Jarek Krawczyk:

Do wspólnego wyjazdu z kołem PTTK w Pasmo Jałowieckie namówiła mnie Kasia Krupnik, i muszę przyznać, że pomysł był świetny. Początki były może trudne... ominąć szlak już w pierwszym kwadransie trasy... :) Biorę ten błąd na siebie, a żeby nie było mi smutno samemu to na siebie i Kaśkę. Potem prym na szlaku bezsprzecznie wiodła Pani Ela, na czym nasza mała grupka całkiem nieźle wyszła. Rolę marchewki na kiju odgrywały... lody, które czekały na strudzonych wędrowców w karczmie Koliba oczywiście na samym końcu trasy czyli w Zawoi - Widły. Kiedy wszyscy myśleli, że jesteśmy tuż tuż, liczyli na ile porcji nam starczy okazało się... że należało skręcić TAM, gdzie wszyscy mówili że być może trzeba skręcić, ale ostatecznie nie skręcił nikt. Ale i z tym problemem sobie poradziliśmy, tworząc "szlak własny" - (bez koloru jeszcze) za to przez pastwiska i las. Ostatecznie doszliśmy, zdążyliśmy i wszystko było OK. I lody też. Kończąc moje duże streszczenie przebiegu zdarzeń ze szlaku, chciałbym podziękować Kasi - za to, że mnie do tego wyjazdu namówiła, a także Pani Eli, Uli i Basi za wspólny czas na trasie i mam nadzieję: Do zobaczenia!

Linia Powrót
copyright