Wycieczkę zorganizował i poprowadził kol: Stefan JURKOWSKI
Górska trasa piesza:
Cieniasy wybrały łatwiejsze trasy, Na Kamionnej mieli wesołe miny, Bo były Uli imieniny. Potem biegli przez Pasierbiec z górki, A nad nimi płynęły jesienne chmurki. |
Do wyjazdu na pieszą wycieczkę krajobrazową na Orawę namówiły mnie Grażynka Bielach i Ala Haponowicz, opowiadając jak to wesoło i towarzysko wędrować z grupą ludzi po górach. Już pierwsze wrażenie potwierdziły moje oczekiwania, ludzie okazali się bardzo sympatyczni i oryginalni, stwierdziłam, że z tą grupą chciałabym się spotykać ponownie na górskich szlakach. Spacer po górach przyniósł mi wiele wrażeń, widoki na doliny i wioski są urzekające a przyroda wabi swym pięknem. Na polanie rozpaliliśmy ognisko a przy śpiewach nawiązałam bliższe znajomości. Nawet pojawiło się słońce, wszyscy się ożywili i zrobiło się bardzo przyjemnie. Przyroda mnie wycisza, koi, usposabia pogodnie i odkrywam jej piękno. Na szlaku doszliśmy do pomnika poświęconego obrońcom Wysokiej i Jordanowa z 1939 roku. Jeden z uczestników opowiedział o swoich walkach w partyzantce. Dowiedziałam się o ciekawych historiach z czasów wojny. Pomimo deszczu i trudu poczułam, że taki sposób spędzania wolnego czasu i poznawania nowych ludzi to napewno sposób na życie.
Złota Jesień się skończyła - to potwierdzi każdy kto z nami był w Beskidzie Makowskim. Ciężkie chmury wiszące nad głowami wbrew optymistycznym przepowiedniom nie rozwiały się, a wręcz siąpiło z nich pod koniec wycieczki. Pierwszy wyjazd z PTTK i od razu trafiliśmy do grupy "biegaczy" - czyli dłuższa trasa i bez ogniska. Wystartowaliśmy na Przełęczy Spytkowickiej szlakiem niebieskim oraz konnym (sporo konnych szlaków w tym rejonie - może czas pomyśleć o własnych czterech kopytkach ?). Szliśmy chyżo i czujnie rozglądaliśmy się wokoło, jako że niemal na naszej trasie odbywało się polowanie. Widać jednak nie byliśmy atrakcyjną zwierzyną, bo ukończyliśmy w komplecie (Pana Mariana nie liczę). Szlak, często płatający figle w stylu rozgałęzienia, wiódł przez przeplatające się pożółkłe łąki i pozbawione już liści lasy. Przy zejściu na szlak żółty zgubiliśmy Pana Mariana i kontynuowaliśmy tuzinem: Bartek Florczyk, Daniel Gierczyński, Jarek Krawczyk, Kasia, Paulina, Wojtek Krupnik, Basia Maruszczak, Zbyszek Musiałkowski, Krzysiek Romanowski, Elżbieta Siniewicz, Gosia Tarczyńska i Jan Zondiuk. Wśród różnorakich rozmów i pogaduszek na bieżące tematy, na które nie pozostajemy obojętni, padła godna uwagi idea aby wszystkim z PTTK pobrać DNA do badania. Wprawdzie dziecka jeszcze nie ma, ale lepiej być przygotowanym... Kontynuując żółtym weszliśmy w dolinę strumyka (nazwy nie znam) - chyba najbardziej malowniczy odcinek trasy. Tam dopadł nas głód i pragnienie i nie pomagała świadomość, że część grupy ucztuje przy ognisku. Nic to, po naparsteczku czegoś mocniejszego poszliśmy dalej. Szlak wiódł długim grzbietem z szerokim widokiem. Zdaje się że to wtedy zaczęło siąpić. Z żółtego weszliśmy na niebieski wiodący do wsi Wysoka - tu już szliśmy lasem pełnym modrzewi i spotkaliśmy w kolejności: dwie sarny, zająca oraz wiewiórkę. Siedziały jakby w zwierzęcej kupie - sam nie wiem co o tym myśleć, czyżby jakieś wybory ? Cieszy że uszły myśliwskiej strzelbie. W Wysokiej, przy cmentarzu poległych w czasie drugiej wojny światowej (walczył tu Maczek ze swoja Brygadą Kawalerii Zmotoryzowanej) napotkaliśmy drugą cześć grupy - roześmiane, pokraśniałe twarze i rześki chód zdradzał udane ognisko. Stąd zeszliśmy zielonym szlakiem do Jordanowa - ten kawałek trasy był nieciekawy moim zdaniem, szczęście że Jordanów już był niedaleko, z całym swoim zapleczem restauracyjno-barowym. Ubłoceni ale zadowoleni z przebytej drogi dziękujemy za miłe przyjęcie w PTTK-u i już nie możemy doczekać się kolejnego wyjazdu.
Sprostowanie do komentarza Pauliny i Wojtka.
Na koniec: Serdecznie wszystkich pozdrawiam i do zobaczenia w Nowym Roku i tym samym w Nowym Sezonie Turystycznym !!