kontur (2 kB)

SŁOWACIA
TATRY WYSOKIE

23 lipca 2006 r.

Linia BOHATEROWIE SĄ JUś ZMĘCZENI !!!

Wycieczkę zorganizował i poprowadził kol: Bartłomiej Florczyk


Trasy indywidualnych wycieczek:

Asia:

Wyruszyliśmy wcześnie rano. Pod kolejką na Hrebienok byliśmy już przed 7, aby wyjechać pierwszym kursem o 7.30. Na Czerwoną Ławkę od dawna chciałam iść. Ten szlak ma opinię najtrudniejszej trasy w Tatrach Słowackich, z uwagi na dużą ilość łańcuchów, przeważnie pionowych. Z Hrebienoka wyruszyliśmy do Chaty Teriego, przez przepiękną Małą Staroleśną Dolinę. W schronisku odpoczęliśmy a przed wyjściem na szlak zaczął padać deszcz. Jak przestało padać ruszyliśmy na szlak. Podeszliśmy pod ściany z łańcuchami - a na ścianie zator. Okazało się, że przed nami jest wycieczka dziewczyn z Litwy a jedna z uczestniczek nie umiała pokonać ściany z łańcuchami. Z tego powodu straciliśmy co najmniej godzinę. Było strasznie i pięknie. Zaczął padać deszcz, a my nie mieliśmy możliwości, wisząc na łańcuchach, ubrać się w kurtki czy peleryny, w końcu dotarliśmy do przełęczy, gdzie wyprzedziliśmy Litwinki. Pogoda wypiękniała, widoki jak marzenie. Ruszyliśmy w dół w kierunku schroniska Zbójnicka Chata. Na szlaku spotkaliśmy małżeństwo, okazało się, że kobieta złamała nogę. Córka doszła do Zbójnickiej Chaty i powiadomiła Horską Zahranną Służbę. Przyleciał helikopter, zlokalizował miejsce wypadku, potem odleciał, po chwili przyleciał z ratownikiem. Kobieta została podczepiona wraz z ratownikiem pod helikopter, który odleciał na płaską powierzchnię a ratownika i turystkę umieszczono w helikopterze. Zaczęło grzmieć, potem zaczął padać deszcz i grad. Szybko dotarliśmy do schroniska. Uroczą Wielką Doliną Staroleśną dochodzimy do Hrebienoka i o 18;10 odjechaliśmy kolejką do Smokovca. Wycieczka, powiem, że wyprawa dostarczyła wielu niezapomnianych wrażeń. Na pewno jeszcze kiedyś powtórzę przejście przez Czerwoną Ławkę.

LEGENDARNA CZERWONA ŁAWKA !!!

Terrorystka:

Żdiar, prawie połowa autobusu ciągnie na Szeroką Przełęcz w Bielańskich Tatrach. Pogoda i samopoczucie wyśmienite. Podejście wymagające, pot leje się ciurkiem. Nareszcie Szeroka. Odpoczynek i litry płynów. Kopske Sedlo, Biele Pleso i Chata pri Zelenom Plese, gdzie prawie wszyscy się spotykają. Jeszcze tylko 2h 15' do autobusu. Hotel Eskulap w Nowym Smokovcu, obok przystanku elektriczki Sibir w stylu socreal. Drugi dzień, podminowany nastrój, "Czerwona Ławka". Za 130 i 150 koron Sklanovka wywozi nas na Hrebienok, potem magistralą mijamy Zamkovkeho Chatę i dopadamy Teryho Chatę. Adrenalina wzrasta, kiedy zbliżamy się do czarnej ściany Ławki. Siedmiu odważnych, raz na brzuch, to na kolanach morduje się z łańcuchami. Litwinki blokują przejście i wreszcie Sedlo. Jeszcze tylko 2 łańcuchy i jesteśmy na bezpiecznym szlaku. Dziunia, Nina i Franek stwierdzają, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Tragiczny wypadek polskiej turystki wzruszył każdego z nas. Nie ominęła nas ściana deszczu. Woda wylewała się z butów. Trzeci dzień, elektriczką za 20 Sk dostajemy się do Śtrbskego Plesa. Wodospad Skok, potem 3 wysokie moreny, a od Capiego Plesa trawersami przez zalegający śnieg, do Bystrego Sedla. Ciemne chmury tworzyły nastrój grozy. Po ostatnim jeziorze w Dolinie Furkotskiej dopadł nas deszcz, grad, zimno i wiatr. Nawet parasole i dziupla w piramidzie cyklopowych kamieniach nie pomogła. Przemoczeni do suchej nitki, a z kolejną ścianą deszczu za plecami, łapiemy Chatę pod Soliskom. Czwarty dzień, już w autobusie, dołączamy się do Bogusia i Franka i 12 osobową grupą wędrujemy do Plesnivca. Skonani, zmęczeni, skatowani, poobijani z odciskami i wreszcie wymarzony własny domek.

PLESNIVEC czy SZAROTKA !!!

Kasia Krupnik:

Nigdy wcześniej nie byłam w słowackich Tatrach Wysokich. Na wyjazd PTTK dostałam się z listy rezerwowych - nie wiem kto i dlaczego zrezygnował, ale w pewien sposób dzięki mu za to. W autobusie po raz pierwszy wzięłam do ręki mapę Tatr słowackich podczas gdy wszyscy wokół mięli już zaplanowane najbliższe 4 dni pobytu! Przyznaję, że nie miałam żadnej wizji szlaków i chyba dobrze gdyż to, co zobaczyłam już pierwszego dnia na trasie Doliną Białej Wody do Schroniska nad Zielonym Stawem i dalej na Jagnięcy Szczyt przerosłoby moje najśmielsze oczekiwania. Piękno nie do opisania - spokój gór, zieleń kosówek, błękit nieba, turkus jeziora, kozice na szlaku - miałam wrażenie jakbym przeniosła się w jakiś odległy zakątek ziemi. I mimo, że My też mamy Swoje Tatry, to niestety - odwieszam na haczyk mój lokalny patriotyzm - nasi sąsiedzi mają chyba ich "lepszą część". Naprawdę - można się zachłysnąć. To co pozostało we mnie po tym czterodniowym pobycie, to obok zachwytu i zadowolenia i zdrowego zmęczenia to ogromny niedosyt i chęć jak najszybszego powrotu, bo przecież tyle szlaków czeka tam na turystów, a każda inny i swoisty. Jednocześnie dziękuję Panu Bartkowi, który był pomysłodawcą moich tras. Pozdrawiam wszystkich uczestników i mam nadzieję, że ten wyjazd to nie był epizod. Szczerze liczę na ciąg dalszy.

Linia Powrót
copyright