kontur (2 kB)

DZIKIE POLA - UKRAINA

23 - 30 czerwca 2007

Linia
Wycieczkę zorganizował i poprowadził Przewodnik Turystyki Górskiej
Koła PTTK PPU ZA przy Hutniczym Oddziale PTTK w Krakowie - Jan NALEPKA

Plan wycieczki:

Krystyna Rajchel:

W dniach 23-30 czerwca byliśmy na wycieczce krajoznawczej zatytułowanej "Dzikie Pola". Była to już nasza czwarta wyprawa na Ukrainę. W ciągu tych ośmiu dni zwiedziliśmy wiele historycznych miejsc, chodziliśmy śladami naszych przodków, podziwialiśmy pałace, zamki bądź ich ruiny, kościoły i klasztory, mieszkaliśmy w domach naszych rodaków. Gdyby przyszło opisać wszystko, co widzieliśmy, wszystkie nasze wrażenia to z pewnością zajęłoby to kilkanaście stron. Dlatego przytoczę tylko najważniejsze punkty naszej wyprawy. Pierwszego dnia wpadliśmy na godzinkę do Lwowa, aby popatrzeć na miasto z kopca Unii Lubelskiej. W niedzielę podziwialiśmy ślady dawnej świetności Wołyńskich Aten, czyli Krzemieńca. Potem pojechaliśmy do Poczajowa, aby pokłonić się Matce Bożej w maleńkiej ikonie i zwiedzić ufortyfikowany zespół kilku pięknych, prawosławnych świątyń. Następnie ze smutkiem patrzyliśmy na zdewastowany kościół i klasztor dominikanów w Podkamieniu. Tego dnia byliśmy jeszcze w: Olesku - miejscu urodzin króla Jana III Sobieskiego, Beresteczku, gdzie rozegrała się słynna bitwa i Dubnie. Trzeciego dnia wyruszyliśmy w kierunku Podola. Zatrzymaliśmy się w Wiśniowcu, rodowej siedzibie Wiśniowieckich. Oglądaliśmy piękny zespół pałacowy, który jest w remoncie i spacerowaliśmy po mocno zaniedbanym parku, w którym miał ponoć przesiadywać H. Balzak, gdy jechał do swojej ukochanej Eweliny Hańskiej. Następnie udaliśmy się do Zbaraża, którego najważniejszym zabytkiem jest obronna forteca - dla wielu pokoleń Polaków symbol zaciętej obrony. Zajrzeliśmy też do Tarnopola, Trembowli i Husiatynia. Późnym wieczorem dotarliśmy do Kamieńca Podolskiego, najsłynniejszej twierdzy Rzeczypospolitej. Od zwiedzania tego miasta zaczęliśmy następny dzień. Właściwie cały stary Kamieniec to miasto muzeum. Leży ono na owalnym płaskowyżu, w pętli utworzonej przez głęboki, skalisty wąwóz rzeki Smotrycz, co czyni z tego miejsca istny cud natury. Zaczęliśmy nasz spacer od wizyty w polskiej katedrze Św. Piotra i Pawła, która w czasie okupacji tureckiej zamieniona była w meczet. Z tego okresu pozostał minaret, który nie został zburzony i na wieńczącym go półksiężycu ustawiono w 1756 roku pozłacana figurę Madonny, która "błogosławi miastu i krajowi". Nasz spacer po Kamieńcu zakończyliśmy wizytą na zamku usytuowanym na wąskim skalnym przesmyku. W ciągu stuleci twierdza kamieniecka szczyciła się dumną nazwą "przedmurze chrześcijaństwa". Zginął tu w 1672 roku wraz z 500 obrońcami Jerzy Michał Wołodyjowski. Potem pojechaliśmy do Chocimia, gdzie znajduje się kolejna obronna twierdza. Zamek stoi na skalnym cyplu pomiędzy Dniestrem a jarem potoku, który do niego wpada. Historia zamku związana jest z historią Mołdawii, Polski, Turcji i Rosji. Ta graniczna twierdza przechodziła z rąk do rąk. W 1621 roku rozegrała się tu zwycięska walka w obronie obozu warownego pod wodzą hetmana K. Chodkiewicza. Tego dnia byliśmy jeszcze, w Krzywczach, gdzie część z nas zwiedzała przy świecach Jaskinię Kryształową. Potem pojechaliśmy do Zaleszczyk. W środę - 20 opuściliśmy Kamieniec i udaliśmy się na Pokucie. Po drodze zatrzymaliśmy się w Skale Podolskiej, jednym ze strategicznych miejsc dawnego Podola. Z warownego zamku zbudowanego na cyplu stromej skały opadającej ku rzece Zbrucz, pozostały jedynie malownicze ruiny. W drodze do Worochty zajrzeliśmy jeszcze do Buczacza i Jazłowca. Godzinę spędziliśmy też w Kołomyi i zwiedziliśmy muzeum pisanki. Pod wieczór dotarliśmy do Worochty i znanego nam z ubiegłego roku schroniska. Rankiem stwierdziliśmy, że pod naszym domem noclegowym na maszcie obok flagi Ukrainy znajduje się nasza, polska flaga! To było bardzo miłe zaskoczenie. Na ten dzień była zaplanowana górska wycieczka. Podzieliliśmy się na dwie grupy. Liczniejsza i bardziej sprawna udała się na prawie trzydziestokilometrową trasę w Czarnohorze a druga z Zaroślaka na Howerlę (Marian zrealizował swoje marzenie) a dwie osoby udały się nad Jezioro Niesamowite. Bardzo późnym wieczorem wróciliśmy do Worochty, a następnego dnia część osób wybrała się w trasę górską w paśmie Świdowca. Niestety deszcz zmusił ich do szybszego powrotu. Wieczorem było ognisko, imieninowe życzenia dla Jasia, Halinki i Mariana oraz wspólne, wesołe śpiewy. Następnego dnia wracaliśmy już do Polski. W moim odczuciu była to wspaniała wycieczka. Przez cały czas była piękna słoneczna pogoda. Przejechaliśmy ponad 2000 km. Podziwialiśmy rozległe pola, łąki z pasącymi się stadami krów i koni, przepiękne przełomy rzek, malownicze pasma gór. Jadąc naszym busem mijaliśmy skromne domy wśród drzew wiśni i orzecha włoskiego, cmentarze z pomalowanymi na biało i niebiesko krzyżami, liczne stare i nowe cerkwie. Na malownicze, wielobarwne ukwiecone i upojnie pachnące wzgórza Miodoborów wjechaliśmy wozem konnym, co było mocno trzęsącą atrakcją.
W piątek byliśmy na targu w Worochcie, na którym można kupić przeróżne rzeczy, owoce, warzywa, zboża, nabiał a także prosiaki, pisklęta i kaczątka. Takich scen i obrazów w Polsce już nie ma. Jesteśmy bardzo zadowoleni i wdzięczni Jasiowi Nalepce za zorganizowanie tej wycieczki i za trud, który był z tym związany. Gdy minie zmęczenie podróżą pozostaną wspaniałe, niezapomniane wspomnienia.

Dorotka Boczarska:

Wraz z dwudziestoma osobami spędziłam fantastyczny tydzień na Ukrainie, która potrafi urzec swym pięknem. Krzemieniec, Kamieniec Podolski, Zbaraż i inne odwiedzane miejsca są zachwycające i urokliwe. Jednak na mnie największe wrażenie zrobił Chocim. Kamienny zamek - forteca, mury z cegłami układanymi w geometryczne wzory, baszty i wieżyczki, drewniany most, ogromna studnia z kołowrotem, a nawet miejsce kaźni mogą zauroczyć. Dopełnieniem jest położenie nad wyjątkowo szerokim (600 m!) i malowniczym Dniestrem. Widoki jak z bajki, wrażenia trudne do opisania. Czy zobaczę to raz jeszcze?

Robert Szynal:

Kilka uwag na temat wyprawy na Dzikie Pola: Niesłychanie ciepła, rodzinna atmosfera na noclegach w polskich domach, zwłaszcza w Krzemieńcu. Fatalny stan dróg, chociaż i tak z roku na rok jest lepiej. Chocim - cudowne, czarowne miejsce nad przeszerokim Dniestrem. Najpiękniejsze z odwiedzonych miejsc. Przepiękne położenie starówki i twierdzy Kamienieckiej, oraz Zaleszczyk. Nadmierny przepych Poczajowa, zwłaszcza w kontraście z zapuszczonym Husiatyniem i zdewastowaną synagogą. Niezapomniane smaki ukraińskich potraw, głównie "pirożków" i kwasu chlebowego, oraz miejscowego nabiału z jarmarku. Ogromne chwasty - czterometrowy barszcz Sosnowskiego i cudne panoramy z grani Czarnohory. Trzykilometrowa trasa podziemna w Jaskini Kryształowej jedynie przy nikłym świetle wciąż gasnących świeczek. Jedyny mankament: przeładowanie programu, wskutek czego traciliśmy czas głównie na dojazd do mniej godnych uwagi miejsc, kosztem takich klejnotów jak Chocim i Kamieniec. Gdyby nie było tej drobnej niedoskonałości, nawet ja nie miałbym się, do czego przyczepić.

Linia Powrót
copyright