kontur (2 kB)

SŁOWACKIE TATRY ZACHODNIE
DOLINA RACZKOWA
11 września 2008 rok

Linia

W dniu 11 września 2008 roku wycieczkę w Tatry Zachodnie przygotował i poprowadził: Przodownik Turystyki Górskiej Bartek FLORCZYK.

Tatry uczą ubóstwa i ubóstwa wymagają. Ciągle są takie same.
Stoją nagie i piękne w swoim górskim ubóstwie."

Nocleg:
Rackova Dolina - Chata Jakubina, teren campingu położonego w dolinie Wąskiej, u wylotu doliny Rackovej, na północ od Pribyliny na granicy TANAP.

Kasia Krupnik:

Tatry uczą ubóstwa i ubóstwa wymagają. Ciągle są takie same." Takie same ?? z całym szacunkiem, ale chyba jednak NIE mogę się z tym zgodzić :) BO - Cztery dni w Tatrach Zachodnich i prawie Cztery Pory Roku się wydarzyły. Pogoda dla bogaczy i szklana pogoda, wiatr we włosach i wiatrem potargani, błękitne szerokie okna i w niebie same dziury. Czasówkami oszukani, czasówkami zaskoczeni. A widoki ? co STOP Klatka i niby ten sam szczyt, ale jakiś inny. Zatem : Bartkowi podziękowania za zaproponowane trasy, uczestnikom za świetne nastroje i Górom, że niby te same, ale to chyba złudne- ogólnie z tych Gór to niezły kameleon jak się okazuje. Bardzo mi się podobało. I wiem, że nie jestem w tej ocenie i wrażeniach odosobniona :) POZDRAWIAM SERDECZNIE - Kasia K.


Moniczka Idzi:

Oglądałam przed chwilką zdjęcia, na których króluje soczysta zieleń przemieszana z pierwszymi brązami, czerwieniami, gdzieś w górze poszarpane chmury wędrujące po wierzchołkach Tatr, trudno w to uwierzyć, gdy się spojrzy za okno. Chciałam się pochwalić, na tej wycieczce zaliczyłam moje pierwsze dwa dwutysięczniki i wiem, że w tym towarzystwie to nic wielkiego, ale dla mnie to wielkie wydarzenie. Na Baraniec wchodziłam z Niną, Jolą, Zbyszkiem i Zygmuntem, szliśmy zielonym szlakiem i tym samym wracaliśmy. Pogoda piękna, a jakie widoki... szczególnie, gdy weszliśmy na otwartą przestrzeń. Krążyły wokół nas kruki, gdy podfrunęły blisko to słychać było zawirowania powietrza wokół ich skrzydeł. Przed kolejnymi już hopkami miałam mały kryzys i dosyć kolejnych "Hore, dołu, hore, dołu..." ale doszłam i było pięknie. Na Solisko, weszłam już bez problemów, pewnie pomogło mi moczenie się w Beszanowie:) Tym razem wędrowaliśmy w piątkę: Ninka, Jola, Tadziu i ja. Mieliśmy w planie wejść tylko pod Chatę pod Soliskiem, bo, po co się pchać, gdy taka mgła, a tu taka niespodzianka, przy Chacie świeci słoneczko, szczyt Soliska jak na dłoni, a chmury są pod nami, na horyzoncie majaczą niebieskie wypustki ze szczytów Tatr, więc pomaszerowałam dalej w górę i było pysznie!!!


Ninka Donocik:

Baraniec zaliczyliśmy małą grupką, w drugi dzień skacząc po "horach" i rozpaczliwie szukając we mgle właściwego wierzchołka. Po pięciu godzinach ukazał się upragniony szczyt. Widoki wynagrodziły trud podejścia. Na następny dzień zasłużone moczenie się w termalnych wodach Beszanowy. Po nich odmłodzone i lekkie szykujemy się na kolejny dwutysięcznik. W ostatni dzień wchodzimy pod schronisko "Solisko". Wita nas tam boskie zjawisko - jesteśmy nad chmurami. Białe kłęby chmur szczelnie na kilka godzin otuliły całą dolinę, zostawiają w oddali czubek Kralowej Holi. Włazimy na Przednie Solisko(2090m). Ruch jak przy Morskim Oku. Rotacja ras (Niemcy, Polacy, Rosjanie, Węgrzy, Słowacy), rozpiętość wieku od lat 4 do 83 (to nasz unikalny Tytus). Schodzimy ze szczytu skacząc po kamolach do schroniska, a potem niebieskim i żółtym szlakiem na trzecim biegu do autobusu. Ze słonecznej, ciepłej Słowacji, jedziemy do Krakowa, za granicą wita na chód, brrr. Dziękujemy górom za moc wrażeń i za naładowane akumulatory! Miłośniczka Tatr Ninka

Linia
Relacja fotograficzna
Linia Powrót
copyright