kontur (2 kB)

BESKID ŻYWIECKI - UJSOŁY
31 maja 2008 rok.

Linia

W dniu 31 maja 2008 roku wycieczkę w Beskid Żywiecki przygotował i poprowadził: Przodownik Turystyki Górskiej Stefan JURKOWSKI.

Ala Haponowicz:

Ale duch wędrowniczy w narodzie ożył. Na ostatnią majówkę w Beskidzie Żywieckim trzeba było aż dwóch autobusów, żeby zabrać wszystkich chętnych. Kontuzjowany na Luboniu Wielkim Stefan miał mnóstwo czasu i wymyślił dla każdego coś dobrego. A więc dla "orłów" trasę z Rajczy, dla "sokołów" - z Ujsołów" a dla "wróbelków" przechrzczonych przez złośliwca Jaśka na "brojlery" (sic!) - z Soblówki (650 m). Ja dostojnie wybrałam w całkiem niezłym towarzystwie trasę z Soblówki. Już na samym początku Stefan zaproponował nam małą zmianę planów - zamiast czarnego - początkowo żółto-niebieski szlak a potem sam żółty. I super, bo okazało się, że trasa, choć początkowo nieco rozjeżdżona (jest w budowie na odcinku ok 1,5 km) jest naprawdę bardzo miła i choć 500 m trzeba się było i tak wdrapać to okazało się, że mimo ponoć 30-stopniowego upału zupełnie nie odczuwało się skwaru. Poza tym bardzo lubię, gdy na szlaku są wyraźnie zaznaczone charakterystyczne miejsca - tu były 4 rozstaje szlaków więc łatwo było się zorientować gdzie jesteśmy. Potem miły popas w Bacówce na Hali Rycerzowej (1120 m), gdzie Stefan wymyślił spotkanie wszystkich naszych ptaszków, które sfruwały tu z różnych stron. Doszedł też swoją ścieżką - budząc podziw i zdumienie - nasz chwilowo sprawny inaczej Józiu. Spotkanie wszystkich w jednym miejscu to naprawdę super pomysł i pewnie siedzielibyśmy dłużej ale o 14.00 rozgoniły nas po wszystkich wcześniej zaplanowanych powrotnych szlakach pomruki nadciągającej burzy. Ja razem z koleżeństwem ruszyłam żółtym szlakiem przez graniczną przełęcz Przysłop do Soblówki. Jest to szlak papieski więc po drodze mijaliśmy kilkanaście wyszlifowanych metalowych tablic z wygrawerowanymi okolicznościowymi wersami, przymocowanymi do sporych skalnych obelisków. Zamysł może szczytny ale wykonanie mnie osobiście raziło. Po drodze na przełęcz dopadł nas lekki deszcz. Jako wytrawni turyści ponaciągaliśmy na siebie zabrane na tę okoliczność peleryny ale raczej w trosce o plecaki. Na przełęczy Przysłop (942 m) zresztą deszcz się skończył i do sesji zdjęciowej pozowaliśmy w tych pelerynach już raczej tylko żeby nie zapomnieć, że trochę padało. Dalej ruszyliśmy do Soblówki łagodnym zielonym szlakiem. W miejscu gdzie jest parking w Hutyrowej, doszły do nas głosy koleżeństwa, które tu wcześniej dotarło i odkryło tu sklepik, wiatę, grających na akordeonie tubylców i Józia, który dotarł tu czarnym szlakiem z Hali Rycerzowej. Wg jego relacji ten czarny szlak jest zupełnie nieciekawy - cały czas bita droga i żadnych urozmaiceń terenowych. Poinformował nas również, że ma tu po nas przyjechać o 16.15 autobus, więc się spokojnie rozsiedliśmy pod wiatą i podsumowaliśmy nasze dzisiejsze osiągnięcia (500 m przewyższenia i dystans 10,5 km, grzmoty i deszcz na szlaku). Autobus przyjechał na czas ale okazało się, że na tym czarnym szlaku gdzieś po drodze zahaczył się Czesiu więc czekaliśmy aż do nas dotrze. A potem już bez przeszkód dotarliśmy do centrum Soblówki pod kościół, gdzie zebrała się znakomita większość wycieczkowiczów, którzy przestraszeni nadciągającą burzą skrócili swe trasy powrotne i chyba wszyscy wylądowali pod kościołem w Soblówce. Ledwo załadowaliśmy się do "własnych" autobusów i ruszyliśmy, rozpętała się straszna burza z piorunami, z oberwaniem chmur i wyładowaniami. Po raz któryś z rzędu stwierdziłam, że ja to mam szczęście. Gdyby "to" nas złapało na szlaku - aż strach pomyśleć. I jeszcze jedna refleksja. Super jest jak się ma takich przodowników turystyki, którzy tak opracowują trasy, że każdy może tu coś znaleźć, coś na miarę swoich ambicji i możliwości. No i jak mają jakieś tam pogodowe wejścia w niebie.

Danusia Wiśniewska:

Wycieczka ostatniego dnia maja na Beskid Żywiecki była super, wybrałyśmy z koleżankami trasę dla "sokołów" z Rajczy. Wspaniała pogoda pozwoliła nam napawać się widokiem przyrody (wielkie połacie borowisk) i pięknem gór. Pod Bacówką na Hali Rycerzowej (1120 m) dołączyłyśmy do grupy, która szła innym szlakiem i jak się później okazało wydłużyłyśmy sobie trochę zaplanowaną trasę, było jednak bardzo fajnie. Mamy super zdjęcia z "przodownikami turystyki" jak to ujęła Ala. Już teraz czekamy na następną wycieczkę i kolejne niezapomniane wrażenia.

Linia
Relacja fotograficzna
Linia Powrót
copyright