kontur (2 kB)

Beskid Mały
28 - 29.11.2009 r.

Wycieczkę przygotował i poprowadził - Kol. Stefan Jurkowski.
Beskid Mały

Tytus:

No i zaliczony wyjazd Andrzejkowy. Prezes postarał się, żeby nam się nie przewróciło w głowach i przygotował nam małe dwie przebieżki. Grupa przy wyjściu na trasę jak zwykle podzieliła się na 12-ście podgrup. Brylowała pościgowa (zawsze kogoś gonią) i hamulcowa, która kombinowała nad skróceniem trasy, pozostałe podgrupy zaliczyły trasę jak im przykazał prezes. Tak dobrnęliśmy do baletów, rozpoczęły się o godz.18. Wśród nas był jubilat (Ja) i solenizant Zdzisław. Nie brakło serdecznych życzeń i uścisków. Przy jubilacie był problem, jak mu życzyć 100 lat gdy dobiega setki, ale jakoś z tego wybrnęli. Jak się zabawa rozkręciła przy pięknej muzyce Bogusia, to M .rozpędził towarzystwo, ku zadowoleniu jednych i niezadowoleniu drugich. Strona organizacyjna OK, tylko prezes najpierw zapomniał listy kto z kim śpi, a później zgubił trasę, ale jemu wolno, jest prezesem czy nie ! Widoków nie opisuję, bo od widoków jest Moniczka. Takem widział TYTUS

Na trasie

Monika:

Tytus wywołał minie do odpowiedzi i siedzę teraz przed monitorem i nie wiem od czego zacząć. Ten wyjazd sprawił nam wiele satysfakcji, pogoda jak na taką porę roku wspaniała. W sobotę spokojnie, brakowało odrobiny słoneczka. Pierwsza część szlaku, z Lipnika na Przegibek, dała na rozpoczęcie zdrowego kopa. Trzeba było ostro piąć się w górę, wyznaczonymi zakosami. Potem było już spokojnie. Buki bez liści, za to, pod nogami rudy, szeleszczący dywan. Trzeba bardzo uważać, bo liście zakrywają podłoże, nie widać po czym się stąpa. Po drodze wstępujemy do schroniska na Magórce Wilkowickiej. Tam mamy chwilę oddechu, czas na kanapkę i ciepłą herbatę. I dalej w drogę. Docieramy na Czupel i teraz w dół do Miedzybrodzia. W ten "dół" wcale nie było łatwo. Zejście długie, strome, kamieniste. Na szczęście wszyscy, bez szwanku, docierają do "Przystani". Tam dostajemy pyszną obiadokolację, a potem andrzejkowe balety. Wyskakaliśmy się solidnie, obściskaliśmy jubilata Tytusa i solenizanta Zdzisława. Humory dopisały i bawiliśmy się wspaniale. Rano obudziło nas słoneczko, a jaki był piękny wschód słońca nad Zalewem Międzybrodzkim. Po śniadaniu ruszamy na trasę. Autobus dowozi nas do Porąbki i wędrujemy do schroniska na Hrobaczej Łące. Słońce świeci, na rudych liściach kładą się długie cienie buków, a ich siwa kora aż błyszczy. Wiatr trochę dawał do wiwatu, ale i to ma swój urok. Po przełęczy U Panienki, zgubiliśmy gdzieś szlak, ale Stefan sprowadził nas na dobra drogę i spokojnie dotarliśmy na miejsce zbiórki. To był piękny weekend.

Ku zdrowotności:

Calutki weekend In Beskid Mały,
- Pod okiem Stefcia jakże udany -
Zaznając wielu godzin radości,
Grupa spędziła ku zdrowotności.

I choć w andrzejki brakło Andrzeja,
Co chwilę toast każdy z nas strzelał:
Jubilat Tytus częstował gości,
Wspomagał Zdzisio: - "Ku zdrowotności!"

Jezioro z wiatrem nocą szumiało;
Pewnikiem bawić z nami się chciało.
-Poczekaj, wodo: latem rozgrzani
Znów zawitamy do twej Przystani...

Nie zapomnimy boskiej wyżerki,
Miłej obsługi /choć Dom niewielki/...
A teraz wybacz: przewodnik wzywa,
Ku zdrowotności zgraję podrywa!

Po szeleszczącym zejdziemy lesie
Do Kóz, gdzie bufet i...piękna jesień...
Dzięki Stefciowi i tej jesieni
Beskidem wszyscy są zachwyceni!

Dzięki Ci, Wielki Rumaku Biały,
Którego - wespół z Tadziem Wspaniałym -
Dosiadaliśmy pewni ufności,
By galopować ku zdrowotności

* * *

mk.

Relacja fotograficzna
Powrot
copyright