Co się dzieje? Każdy dostał po kiełbasce, nawet po dwie - a jakże zjedli i cisza. Nikt nic nie pisze o swoich wrażeniach z udanej wycieczki. Góry Świętokrzyskie dobry termin na ognisko i szlaczek dobrze dobrany - mało lasku po drodze i ciepełko. Nic tylko lecieć. I polecieli grupa pościgowa na 17 kilosów. Mogli podziwiać po drodze widoki, jeżeli nie patrzyli pod nogi i tak biegli za grupą powolniaków, w której i ja byłem. Aż dopadli nas nad rzeczką. Ognisko na taki upał oczywiście rozpalili. Tu trzeba wspomnieć, że na moje nieszczęście mieliśmy w grupie Solenizantów: Dziunia, Halinka z Jasiem na czele. No to piekli kiełbaski, przegryzali słodyczami, przepijając herbatką, kosztując po odrobinie nalewki, której nie mogłem odmówić [przy moim słabym charakterze] przemiłym naszym solenizantom a co wpłynęło pozytywnie na moje zdrowie niech ich. Po posileniu się część grupy jeszcze niedobitka poleciała na szczyt Radostowa. Reszta grupy, nazwałbym ją umiarkowaną w chodzeniu, krokiem statecznym dopełzała się do tawerny, gdzie mogła popijać chłodne piwko, a niektórzy wielbiciele coca coli mogli się nią raczyć i czekać aż wpadnie grupa pościgowa. O godz.16-ej Jasiu dał sygnał do odjazdu i tak w radosnym nastroju udaliśmy sie do autobusu, którym kierował w zastępstwie Tadzia Mazeli też Tadeusz, który sprawdził się pozytywnie. Na wycieczce nic specjalnego się nie działo. Wycieczka jak wycieczka. Jedni byli solidarni, drudzy liberalni. Jedni szli, drudzy biegli, bo tak lubią - tu była zgoda narodowa tak, że trudno było się dopatrzeć z mojej strony tematów do opisania (ku mojemu rozczarowaniu). Acha! Nie było na wycieczce naszego Prezesa to się i nic nie działo i nie miałem szczególnie, co pisać. Zawiedziony [za względu na brak tematu]. Może ktoś inny z grupy zauważył coś szczególnego, coś ciekawszego, to niech się podzieli swoimi wrażeniami. Bo ja mam zaćmę to i nie wiele widzę. A to, co widzę to moje ulubione widoki i postacie nić dodać nic ująć.
Od kilku dni żar leje się z nieba, w mieście ciężko wytrzymać. Raniutko wsiadamy do autokaru, jeszcze jest chłodno, ale co będzie dalej ? I było dobrze, oczywiście gorąco, ale zawsze lepiej być w terenie niż w mieście. Trasa łatwa, bo i Góry Świętokrzyskie nie są wysokie, ale na taką spiekotę w sam raz. Las w większości liściasty dawał ożywczy cień, dla amatorów borówek też było sporo miejsc do zatrzymania się, by delektować się owocami. Można było uzupełnić swoją apteczkę pięknie kwitnącym dziurawcem. Tak dotarliśmy do przeprawy przez Lubrzankę, tam Janek znalazł miejsce na ognisko, rozłożyliśmy się na dłuższy popas. Kiełbaski bardzo smakowały, mimo gorąca. Potem grupa chętnych pomaszerowała jeszcze na Radostową. Prowadziła na nią droga bardzo zniszczona przez padające wcześniej deszcze, aż trudno uwierzyć, jaką siłę ma taki strumień. Ze szczytu widoki piękne, inne niż w wysokich górach i dzięki za tę różnorodność krajobrazu.