kontur (2 kB)

Tatry
29.06 - 2.07.2011

Kierownik wycieczki - Bartek Florczyk

Tatrzańska przyroda

Monika:

Przez te kilka dni tak przywykłam do padającego deszczu, że dziś, w niedzielę po przebudzeniu jak zobaczyłam zapłakane okna uznałam to za normę. Buty wyszorowane stoją na balkonie i usiłują się suszyć ( na razie z marnym skutkiem). Miałam na ten wyjazd bardzo ambitne plany, ale w tym roku nie wypaliło. Jeszcze w autobusie szłam przez Grzesia do Zverowki, ale stchórzyłam. Poszłam z grupą, którą prowadził Bartek do Doliny Juraniowej i tam też było super. Dolinka urokliwa, pięknie utrzymana. Skały mokre od deszczu i szum potoku tworzyły specyficzna atmosferę. Wcześniej na wielkiej łące spotkaliśmy stado owiec pilnowane przez pasterza i kilka dorodnych owczarków. Jak pasterz zawołał na owce całe stado ruszyło tam gdzie chciał, jak jest napisane w Biblii "Pasterz zna swoje owce po imieniu, a one znają jego głos. Słysząc głos pasterza, idą za nim." Wieczorem był grill i wspólne śpiewanki i nawet nie padało i czego jeszcze do szczęścia potrzeba. Drugi dzień deszcz nas również nie chciał, opuścić więc Bartek zaproponował, objazdówkę. Zobaczyliśmy z bliska ruiny starej Huty Franciszka z 1836 r. w miejscowości Oravski Biely Potok, następnie drewniany kościół w Tvrdosin, znajdujący się na światowej liście zabytków UNESCO i Zamek Strecno nad Wagiem. Wieczorkiem ponowne śpiewanki tym razem w naszym salonie i tak nam minął drugi dzień. W piątek, nie patrząc już na pogodę o 7 rano z grupką bardziej nawiedzonych turystów pojechaliśmy do Zverowki. Tam się podzieliliśmy na jeszcze mniejsze grupki. Z Dziunią zamierzałyśmy dojść na Smutne Sedlo, po drodze było tam również Kasi, Józkowi i Andrzejowi (oni mieli zdecydowanie ambitniejsze plany). Początkowo szliśmy razem, ale potem ta trójka poszła do przodu, a my z Dziunią spokojnie wędrowaliśmy wśród mokrych skał, mgiełki która zasłaniała wszystko wkoło (było tam bez słoneczka naprawdę smutno). Doszłyśmy prawie do końca( brakło nam 10, 15 mim.) , ale jak zaczęło się nam robić zimno zrezygnowałyśmy. Wróciłyśmy na rozstaje i przeszłyśmy Rohackie Pleso. Na trasie spotkaliśmy grupkę "naszych", która Rohackie Stawy pokonywała w kierunku przeciwnym i jeszcze jedną grupę Polaków, a tak to puściutko. Deszcz towarzyszył nam przez cały dzień, na szlakach płynęły wartkie potoki, w butach również. Mimo to byłam cała szczęśliwa po tej wyprawie. W sobotę oczywiście również wybrałam się na trasę. Wysiedliśmy w Habovce, spokojnie pod górkę na Skorusinę i zejście do Oravic. Trasa łatwa, a jakie piękne łąki w tym deszczu. Na każdym ździebełku trawy kropelki deszczu I jeszcze niezapomniany dukt leśny wypełniony wodą, porozjeżdżany traktorami. Po przyjściu do autobusu konieczne przebieranki w suchą odzież. Mimo to wszyscy zadowoleni, uśmiechnięci.

Mamy nadzieję, że w przyszłym roku ponownie Jprzyjedziemy w to samo miejsce, bo jeszcze tyle górek należałoby tam przejść.

Tatrzańska Przyroda
Relacja fotograficzna
Powrot
copyright