kontur (2 kB)

Karnawał z Ochotnicy Dolnej
22 - 23.02.2014 r.

Prowadzący: Jan Nalepka

Ochotnica Dolna

Krytykus d.Tytus.

Z sercem na ramieniu czekałem na niespodzianki, mając w pamięci poprzednie nasze karnawały, te w szczególności w Górach Świętokrzyskich, a tu nic - to i dobrze.

Zacznę od początku Mój komentarz podzielę na dwie części - część turystyczną i część rozrywkową.

Trasa dla lebiegów udana z wyjątkiem wyjścia na Górę Parkową, która nawet nie zasłużyła na punkty za wyjście - niech mu będzie!!
Ale co powiedzą Andrzej z Frankiem którzy musieli wyjechać na górkę i z niej zjechać, tak było ciężko.
Natomiast grupa pościgowa (coraz mniejsza) nie wyrobiła się w czasie, to ich obeszło ognisko, pieczenie kiełbasek i jeszcze wiele atrakcji, która zaliczyła grupa lebiegów. Acha przy powrocie nie słyszałem och! ach!

Innych niespodzianek nie było.

Część rozrywkowa: Najpierw część artystyczna (to są tylko moje odczucia), inni uczestnicy mogą mieć inne to niech napiszą ! Myślę że Pan nauczyciel potraktował grupę, która przyjechała z zadupia, to im może wcisnąć kit. I tak sypał odgrzewanymi kawałami, a że ja jeszcze jestem przygłuchy to najwięcej dochodziło do mnie d..a, k... a, p..le – W każdym razie ja się nie uśmiałem. Lepiej by było żeby zgrał i zaśpiewał po góralsku – pewnie nie umiał.

A teraz bal !! ! Panie stanęły na wysokości zadania kreacje przepiękne, im starsze, coraz piękniejsze.
Panowie się nie wysilili - jako tako, nie mówiąc o grupie tekstylnej! Ci co chcieli się wybawić, to się wybawili a wiecznie głodni i spragnieni - to przesiadywali na górze, może to też sposób na zabawę.

DJ. tym razem postarał się wbrew swoim przekonaniom zaserwować nam troszkę dobrej muzyczki do tańca! Chwała mu za to! Na koniec-pogoda było tzn. nie lało - dla nas to wystarczy!!

Ochotnica

Marylka

To była wspaniała turystyczna impreza pod każdym względem. Trasy górskie niełatwe, jak na tę porę roku ale mimo to, do pokonania. Jestem tego żywym przykładem "że chcieć, to móc". Oczywiście, że nie było to ot, tak sobie; łatwe, lekkie, "momenty" też były - momenty zwątpienia, pogrążenia się w czarnowidztwie; nie dam rady, sił już w sobie nie odnajduję, nie dotrę na szczyt. Nagle okazuje się, że tę totalną rozsypkę dostrzega Monika i swoją stanowczością mobilizuje mnie do pozbierania się i pokonania dalszej trasy na Prehybę. Moniczko serdeczne dzięki. Drugi dzień, wyjście na Jaworzynę. Biję się z myślami czy wyjść na ambitną czy "lajtową" trasę. Drobny deszcz ustał, więc zarzucam plecak na ramiona i idę zielonym szlakiem na Jaworzynę w towarzystwie Bogusia i Józka - przy okazji bardzo im dziękuję za wyrozumiałość i wsparcie. Trasa stroma, miejscami oblodzona, błotnista a im bliżej szczytu gęstsza mgła, widoczność ograniczona. Docieramy na szczyt i schroniska bez problemu, (mieszczę się w czasie przejścia) a dla mnie to duże osiągnięcie. Droga powrotna tym samym szelakiem w ładniejszej aurze. Mgła ustępuje, rozpościerają się widoki na najbliższe pasma górskie, poprzecinane nartostradami po których śmigają narciarze, a to miłe dla oka widoki. Trochę zimy, trochę wiosny, fale ciepła i chłodu też nam towarzyszą. Dla mnie radość ogromna - pokonanie własnych słabości, by osiągnąć cel. Znalazłam się w grupie najmocniejszych, najszybciej zdobywających górskie szczyty. Mam dużą satysfakcję, że udało mi się z nimi wędrować i nie odstawać. O innych atrakcjach nie mnie wspominać, bo wiem, że ktoś inny zrobi rewelacyjnie. Bal maskowy bardzo udany, stroje piękne, urozmaicone. Podziw i zachwyt, że to chce się nam robić - przebierać i bawić tak wspaniale!

Uściski i serdeczności, Marylka

Karnawał
Relacja fotograficzna
Powrot
copyright