kontur (2 kB)

Spotkanie z sąsiadami
Mała Fatra

13.06.2015 - 16.06.2015

Prowadzący: Bogumił Borowiecki

Mała Fatra

Marylka

Nareszcie powróciła Fatra! Dwuletnia przerwa spotęgowała tęsknotę za górami "zza miedzy", bo mają w sobie urzekające piękno dlatego nie sposób na nie zobojętnieć i o nich zapomnieć. Cztery dni wędrowania urozmaiconymi (miejscami karkołomnymi) trasami, niełatwe lecz atrakcyjne; z łańcuchami, klamrami, drabinami. Sporo wysiłku kosztuje dotarcie na szczyt w zamian ogromna radość, satysfakcja i najpiękniejsze widoki, upojne zapachy górskich łąk i ziół. Nad nami błękit nieba, bywa, że z nienacka pojawiają się bure, ponure chmury a z nich ulewa, błyskawice, srogie grzmoty. Niestety, w czerwcu na Fatrze takie zjawiska zawsze nam towarzyszą - dla nas to norma.

Oczywiście, że nie obyło się bez małych "atrakcji". W pierwszym dniu dwie; złamanie kilkuosobowej ławy w ogródku knajpki i zamiana bagaży. Do pierwszego zdarzenia doprowadza koleżanka recydywistka. Na swoim koncie ma już trzy złamania: łóżka piętrowego, huśtawki a teraz ławy (na marginesie dodam, dwukrotnie połamała nogi w górach). Dziwna przypadłość dopada biedaczkę, więc bardzo proszę uważajcie na nią, jest nieprzewidywalna w turystycznych zmaganiach! Druga dowcipna sytuacja - bliźniaczo podobne walizki różnią się od siebie nieznacznie wielkością, więc o pomyłkę nietrudno. Konsternacja, zamieszanie trwają krótko. Na szczęście wszystko kończy się "happy andem" a właścicielki odzyskują zawieruszone zguby i wraca im humor.

Emocje odeszły, pozostał real i dywagacja; czy to możliwe, by za obolałe nogi, ogromny wysiłek, wylany pot musimy zapłacić? Robotnik za pracę fizyczną (nie zawsze mozolną) otrzymuje wynagrodzenie, my za naszą ciężką słono płacimy, nie tylko w złotówkach. To specyficzna przypadłość, dziwaczna anomalia i należy coś z nią zrobić! Sensownym rozwiązaniem to zdecydowane STOP szwendaniu się po górach. Znam siebie, naszą turystyczną ferajnę i wiem, że już na wieki skazani jesteśmy na tę "niedorzeczną przypadłość" - a co tam, jakiegoś "bzika" trzema mieć, lepszy taki niż gorszy! Reasumując, udało się - było świetnie, a na trasach czuliśmy się zaopiekowani przez prowadzących. I oby tak zawsze.....

Mała Fatra

Andrzej

Dzień pierwszy.

Początek szlak niebieski z Biely Potok „nasze Homole” ale Nové diery szlak żółty to coś co warto było zobaczyć. Szum spadającej wody gra mi w uszach do dziś. Fontanny wody dały oczom tyle impulsów na sekundę że zapomniałem o Bożym świecie. Opuszczamy ten kawałek ziemskiego raju kierując się na Boboty szlak zielonym. Szlak kończy się zejściem z łańcuchami i klamrami do drogi Chata Vratna – Terchova. Jest potok Varinka można zażyć kąpieli i wymoczyć strudzone nogi.

Autokar zawozi nas do miejsca zakwaterowania.

Dzień drugi.

Dojazd do Chata Vrátna dolna stacja. Wyjazd na górną stacje za jedyne 8,5 EU /bilet w obie strony dla seniora/. Na dole słyszę o wielkich planach. Na pytanie „ a ty dokąd?”-odpowiadam nie wiem. Wszystkiego nie da się zwiedzić. Wybieramy wejście na Velký Kriváň /1708/. Schodząc dołączają do nas Danusia i Basia wyznaczamy trasę i w drogę. szlak czerwony do sedlo Bublen /1510/ szlak zielony do sedlo na Koni /1170/, szlak żółty do Chrápaky /1417/ i dalej szlak nieb. do stacji górnej kolejki. Tu robimy postój techniczny Misia Puchatka czyli „co nie co” i wylewamy wrażenia z trasy.

Na trasie piękne widoki na dolinę rzeki Váh i Žiline, Malý Kriváň na górki przez które szli nasi Koleżanki i Koledzy – Kraviarskie /1310/, Zitné /1264/, Baraniarky /1269/ z zejściem szlak nieb. do Starŷ dvor /miało być dalej/. Ale były osoby które przeszły pasmo Sokolie /1171/- brawo dziewczyny. Prezes jak prawdziwy Jánošik pokonał „Zbójnicki chodnik'', /donoszę to Tytusowi/ ponoć była z nim Haneczka ale ja tego nie widziałem. Brawo Barbara.

Za rok może i ja bym spróbował ......

W bazie po staremu, potravine samemu przyrządzić i biegiem na zajęcia w grupie.

Dzień trzeci.

Jedziemy do Ŝtefanová.

Wybieramy się na szlak zielony na sedlo Medziholie/1185/, czer. Na Stoha/1607/, Poludňowý grúň/1230/ zejście do Chata na grúni /969/. Na przełęczy jeszcze pięknie ale czym wyżej na Stoha wychodzimy i oglądamy się na Velký Rozsutec /jutro mamy go zdobywać/daje nam do myślenia, nie będzie łatwo. Pojawiają się czarne chmury i słychać grzmoty nad Velkým Rozsutcem. Zdobywamy Stoha i szybko schodzimy w sedlo po czym znów w górę na Poludňowý grúň. Pomału w dół – żółty szlak -stromo, kije są potrzebne, podłoże to trawy i te chmury nad nami. Za nami wchodzi mgła na zbocze jakby chciała powiedzieć “to mój teren”. Jeszcze trochę wysiłku i chowamy się przed małym deszczem w schronisku. Odprężenie i refleksja-góry są piękne i niebezpieczne. Przekonujemy się o tym za chwile schodząc żółtym szlakiem do dolnej stacji kolejki Chata Vrátna. Dopada nas ulewa z grzmotami a schodząca woda po zboczach przybiera na sile z minuty na minutę. Mokrzy, zmęczeni docieramy do autokaru. Z góry zjechała kolejką następna grupa. Jedziemy do Stefanowa po grupkę która szła w odwrotnym kierunku jak my. Mają swoje przeżycia w trudnym terenie.

Jedziemy do bazy suszyć się i odpoczywać. Jutro ma być lepiej.

Dzień czwarty.

Jedziemy do Ŝtefanová.

Wszyscy mieli plany na ten ostatni dzień, tak mi się wydawało kiedy słuchałem gry mowy ludzkiej.
Ktoś zaczepił mnie pytaniem-a ty dokąd idziesz?. Odpowiedziałem śmiało-nie wiem. Mam dzisiaj teorie nie praktykę. I stało się. Grupy wyruszyły na planowane szlaki krótkie, długie, niskie, wysokie,a ja cóż – teoria. Mapa na stół podumałem i kierunek szlak niebieski na Grúň. Czasu miałem całe pięć godzin. Dojście do schroniska zajęło mi 1h 15min /pomału/. W schronisku uzupełnienie płynów /pomału/ 30min.

Myślałem i nic nie wymyśliłem. Został mi do wyboru jeden szlak niebieski zejście do Starý dvor.
Poprzedniego dnia była propozycja zejścia tym szlakiem ale ja zdecydowałem się schodzić żółtym. Czemu nie wiem-intuicja. Szlak niebieski był dłuższy o 30 min a więc różnica wniesień większa. Patrząc na przecinanie szlaku na poziomicach świadczyło o stromości zejścia, nic więcej nie można było wywnioskować. Na miejscu doświadczyłem zagrożenia jakie niosło w dniu poprzednim zejście tym szlakiem w strugach deszczu. Podłoże iłowe, liściaste, dużo stopni drewnianych na dodatek na końcu szlaku urwana trawersa szlaku. O wypadek byłoby nie trudno. Ale to teoria którą sprawdziłem sam w praktyce i moje subiektywne oceny.

Za to ze szlaku bardzo ładne widoki na dolinę za Kraviarskim, Kraviaskie /1310/ Velkie sedlo/1193/ Zitne/1264/ Male sedlo/1176/ Baraniarki/1269/ sedlo Prislop/916 i wystające skały pasma Sokolice z najwyższym szczytem /1171/. Potok Varinka szumiał na dole więc przysiadłem na kamieniu i trochę posłuchałem jego mowy.

Wlokłem się drogą w kierunku Ŝtefanová i myślałem jak mi ta teoria łatwo w nogi wchodzi. Podziwiałem Velký Rozsutec po lewej stronie a Stoha po prawej i jak łatwo być w siódmym niebie. Myślałem że będę sam w Ŝtefanová a tu tyle ludzi i propozycja na syr prażony.

Był w Chata vo Vyhnanej – polecam.

Dziękuję - Andrzej
Pozdrawiam

fatra03 (276 kB)
Powrot
copyright